Na pogrzebie Turuta Berdukacika zgromadziło się wielu gości. Turut musiał być za życia ważną szyszką w Zachodniej Sumbie. Pewno zajmował się lokalną polityką. O godzinie 2 po południu naliczyłem już ponad 50 zwierząt ofiarnych przyprowadzonych przez ludzi. Nawet mój znajomy Znachor przysłał tu wielką, czarną świnię.
Orkiestra przygrywała.
Policja pilnowała porządku.
Ludzie stali w cieniu drzew i przyglądali się kolejnym falom gości, nadciągających drogą od strony Waikabubak.
Na twarzach Sumbańczyków malował sie spokój.
Niektórzy napinali mięśnie ciągnąc na powrozie kolejne bawoły wodne.
Amerykańscy goście fotografowali towarzystwo i uśmiechali się do każdego.
Większość Sumbańczyków przybyło na pogrzeb z długimi nożami.
Dusza Turuta Berdukacika musiała radować się z wystawnego pogrzebu. W końcu miał powędrować do Marapu na czele wielkiej świty zwierząt.
50 zwierząt? Czy to znaczy, że są dobrze sytuowani skoro mogą sobie na to pozwolić?
ReplyDeletePs. A Turut niech spoczywa w spokoju! Choć to raczej trudne mając tylu gości ;)
@Ania
ReplyDeleteTe pogrzeby na Sumbie rujnuja gospodarke wyspy.
Wyobrazmy sobie sytuacje w Polsce, ze Babcia umiera i zabiera do grubu wszystkie cenne rzeczy. Wnuczek nawet nie dostanie kawalerki po babcii, bo ta zostala spieniezona na organizacje pogrzebu.
***
Kolejne pokolenia Sumbanczykow zaczynaly dorosle zycie prawie od "zera".
ojej. pogrzeb faraona:)
ReplyDeleteSamo czytanie zaleglosci u Ciebie zajelo mi kilka godzin, fakt z przerwami, bo w pracy. Ale nadrabiam.
ReplyDeleteInteresujace sa te obyczaje i fajnie ze je opisujesz i zamieszczasz wiele zdjec. Dzieki:))