Monday, May 28, 2012

Liczi - ulubione owoce w maju.




Ludziom wydaje się, że w krajach podzwrotnikowych owoce tropikalne rosną na okrągło i są dostępne przez cały rok.


W Tajlandii przez cały rok dojrzewają tylko banany, arbuzy, guawy, papaje i ananasy. Większość wspaniałych owoców dojrzewających w słońcu, a nie w chłodniach kojarzy się z określoną porą roku, tak jak w Polsce truskawki z czerwcem lub czereśnie z lipcem.


Mam kilka swoich ulubionych owoców i mogłbym co roku sporządzać ranking najsmaczniejszych, gdyż gusta i smaki zmieniają się nie raz w ciągu życia.


W gorącej porze roku, czyli w marcu i kwietniu najbardziej smakują mango, których jest kilkanaście gatunków; od twardych, zielonych kwasów do żółtych, miękich, miodowych owoców.




W tym miesiącu absolutnym hitem są liczi. Bardzo soczyste owoce o orzeźwiającym smaku, których nie powinno się jeść za dużo podczas jednego "posiedzenia", gdyż rozgrzewają żołądek jak durian. Liczi są bogate w witaminę C, fosfor i magnes. Kiedyś traktowałem liczi jako "azjatycką przystawkę". Dziś smakują mi wybornie i awansują w moim prywatnym rankingu owoców.




Liczi zdecydowanie deklasują rambutany i mangostany ( które pojawiły się w tym miesiącu ).


Liczy rośnie na drzewach o wysokości 8 - 9 metrów. Ma czerwoną, cienką skórkę, którą łatwo się zdejmuje. W środku soczystego, białego owoca znajduje się jedna pestka. Im mniejsza jest pestka, tym liczi są droższe ze względu na wielkość miąższu. Owoce są wielkości duzych sliwek. W Tajlandii ich cena za kilogram kształtują się w tym roku między 20 - 40 baht.


Liczi było uprawiane już 4 tysiące lat temu w Chinach. Do Europy pierwsze owoce przywędrowały pod koniec XVIII wieku. Nie wiem, czy są dostępne teraz w Europie świeże owoce, czy są tylko do kupienia w puszkach.

Friday, May 25, 2012

Zasiedziałem się na Ko Chang. Tajlandia

Mam tendencję do robienia tak zwanej "zasiadki". Termin wymyślił Paweł Yogi, który zamiast podróżować wolał robić długie przystanki w jednym miejscu, czyli zasiadki.

Nie była to moja pierwsza zasiadka na Ko Chang, ale na pewno będę ją długo pamietał, w szczególności pierwszy dzień pobytu na wyspie.  Było to moje pierwsze spotkanie z morzem od czasu wypadku na wyspie Lombok w Indonezji. Dokładnie 13 maja w niedziele upłynęło pół roku od mojej wywrotki motocyklowej.
Postanowiłem popływać i sprawdzić mięśnie ramion i sztywne stawy barkowe.


To śniadanko poniedziałkowe było mi dane spożyć, tylko dzięki wyjątkowemu szczęściu.


Tak, w niedziele pływałem samotnie przy dużych falach, a poźniej nie mogłem wrócić do brzegu. Tzw. "rip current" skutecznie spychał mnie na otwarte morze. Nie mogłem pływać kraulem, gdyż jeszcze nie prostuje całkowicie ramion. Wpakowałem się w całkowity shit. Po ponad półgodzinnej walce w morzu wyciągnął mnie z wody Klaus. Dokładnie to mnie doholował 20 metrów w stronę brzegu, a potem sam zaczął walczyć o życie spychany przez prąd morski. Jego kumpel Markus sprowadził łódź z dwoma kolesiami i byłem uratowany.


Plaża w White Sands wygląda niewinnie. Byłem tu wielokrotnie, ale pierwszy raz byłem bliski frajerskiego utonięcia. Dowiedziałem się poźniej, że ludzie topią się tam regularnie, szczególnie w miesiącu maju.



Zrezygnowałem po 13 maja ze "sportów ekstremalnych" na wyspie i grzecznie plażowałem. Moja girlfriend czytała powieści...



... a ja chodziłem na masaże.



Nawet na skuterze nie rozwijałem wielkich prędkości.



Dobrze się odzywiałem.


Trochę pokręciałem się po okolicy. Już 15 maja zaprzestano regularnych połączeń z wyspą Ko Maak i okolicznymi rajskimi wysepkami.  Zaczął się ' low season".


I tak upływał mile czas na plaży i górskich drogach.


W dzień powrotu na stały ląd zawitały na wyspę konkretne deszczowe chmury.

*****

Kilka faktów o Ko Chang.

1/ Wyspę opanowali Ruski. Łatwo ich rozpoznać po tępych wyrazach twarzy***, ale można zawiesić oko na niektóre ichnie kobiety. Co drugi Białas na wyspie to Rosjanin.

2/ Wypożyczenie skutera na dzień kosztuje 200 baht ( bez ubezpieczenia )

3/ Najtańsze noclegi na Lonely Beach - 250 baht - pokój dwójka tylko z wiatrakiem.

4/ Browar i jedzenie w 7eleven kosztuje o 20% więcej niż na stałym lądzie.

5/ Naleśnik z bananen na ulicy - 30 baht.

6/ Nurkowanie między 15 maja, a początkiem października jest bardzo drogie.

------
***Lubię Rusków, ale te typy przylatujące do Tajlandii to jakieś odpady genetyczne.


Tuesday, May 8, 2012

Niszowy towar w Tajlandii.

Sztuka wizualna, a szczególnie obrazy oprawione w ramy to jeden z moich koników. Tajowie generalnie nie czytają książek ( poza komiksami ) i nie kolekcjonują obrazów. W ubiegłym tygodniu pisałem, że Tajowie nie piją kawy, nie wspominając nawet o herbacie. Tajowie mają inne używki i pasjonują się innymi "konikami".

Zdziwiłem się bardzo, gdy w Galerii Riverside w pobliżu Nan zobaczyłem kilka nowych obrazów, które przemówiły do mnie. Choć stylistyka jest archaiczna, miło mi przeżywać deja vu, W końcu podobne dzieła na płótnie były namalowane w Europie w milionach egzemplarzy.

Choć przeciętny Taj nie zamoczył nigdy ust w kubku kawy, to w centrach turystycznych i Bangkoku są od dziesięciu lat "amerykańskie kawiarnie". Są też księgarnie. Są też obrazy. Wszystko jest niszowe, prawie zakazane, a na pewno trudne do znalezienia. Tym bardziej cieszą takie odkrycia.


Kupiec Holenderski z Batavii.



Tajka z moich marzeń sennych.


Tajski Jan Sobieski przed wyprawą na Wiedeń. ( lub po upadku Ajuthayi ).

Monday, May 7, 2012

Wymiana waluty w Birmie.

Minął miesiąc od czasu uwolnienia kursu lokalnej waluty w Birmie. Centralny Bank  Myanmaru ( CBM ) zrezygnował ze sztucznego przelicznika i uznał czarnorynkowy kurs jako oficjalny. Na początku kwietnia jeden dolar amerykański był wart 818 kyatów. Dziś przelicznik wynosi 1 USD = 822.5 MMK.


Najwyższy nominał birmańskiej waluty 5,000 kyat równa się 6 dolarów amerykańskich.

Pamiętam czasy kiedy na lotnisku każdy obcokrajowiec był zmuszony do zakupu "bonów" w wysokości $200 po oficjalnie śmiesznym kursie. Całe szczęście, że tymi bonami było można płacić za noclegi w hotelach.

"Cywilny" rząd w Birmie otwiera coraj szerzej swoje drzwi dla turystów i inwestorów. Zapewne jeszcze w tym roku obcokrajowcy będą mogli podejmować gotówkę z ATM-ów, których są już setki w Birmie.

Tuesday, May 1, 2012

Kohima w Nagaland. Indie





Kohima jest stolicą Indyjskiego stanu Nagaland. Przyjechałem do Kohimy nocnym autobusem z prowincji Assam.
Miasteczko leży na wysokości 1,400 metrów. W marcu temperatura dzienna oscyluje wokół 20 stopni. 
Ucieczka przed upałami z doliny rzeki Bramaputra była połowiczna. Było tutaj trochę chłodnawo.






Znalazłem hotel i ruszyłem poznawać lokalsów. Oprócz Hindusów z Assam i Bengalczyków, mieszka tam oczywiście tysiące Angamów, Ao i przedstawicieli pozostałych plemion Nagalandu. Wielu mieszkańców Kohimy chodzi po mieście zawiniętych w opończe lub koce.
Tropilane kraje ciągle mnie zaskakują. 










Pamiętajcie, warto zabrać ze sobą do Nagalandu dobre butki, kurtkę, a nawet czapkę.