Saturday, November 17, 2012

Neolityczne grobowce Aik Renung. Sumbawa Indonezja

Dojechaliśmy do wioski Batu Tering.


Przypuszczałem, że jak tylko zjawimy się w wiosce sprawa przewodnika rozwiąże się sama. I tak się stało.
Po 3 minutach samozwańczy przewodnik znalazł się sam, to znaczy znalazł nas ;)



Zdążyliśmy porobić trochę fotek w wiosce, gdy przewodnik powrócił gotowy do drogi ze swoim "off road motocyklem".


Yogi zostawił swój motor w Batu Tering i przesiadł się na maszynę "off road". Ja walczyłem z kamienistą drogą, ale poddałem się po niespełna 2 km. Zostawiliśmy Hondę pod daszkiem przydrożnej chałupiny i ruszylismy z buta.


Marsz pod górę trwał pół godziny. Po drodze spotykaliśmy tylko gościa z osłami transportujacymi drewno.


Neolityczne sarkofagi przetrwały w 3 grupach na terenie wielkości 5 minutowego spaceru.



Sarkofagi są puste. W końcu po 2,000 lat jak sugerują Indonezyjscy naukowcy, kości przodków miały prawo "wyparować". Cuda i "wniebowstąpienia" nie są tylko domeną straszych braci.



Monolity w Aik Renung są chronione od 1992 roku. Lepiej późno niż wcale.


Najbardziej podobał mi się spokój w tej okolicy. Idealne miejsce dla pustelników.





Thursday, November 8, 2012

Penang Hill. Malezja

Dwudniowy przystanek na wyspie Penang spędzałem głównie na stołowaniu się w hinduskich jadłodalniach.


W ramach aktywności ruchowej "zainwestowałem" 30 ringitów i wjechałem szwajcarską kolejką na Penang Hil ( 735 metrów n.p.m. ).



Z Penang Hill jest wspaniały widok na obie strony strony wyspy.



Bogobojni mieszkańcy wyspy nawet na szczycie góry pobudowali świątynie. Pofatygowałem się tylko do hinduskiego przybytku. Chyba te biryani w żołądku przyciągało mnie do Krishny i Durgi. Thirumurugan temple była barwna. Już miałem się zapytać, czy przy malowaniu używali Nippon Paint, czy innej farby. W pobliżu byli tylko muslimy i mogli być niewiarygodni, więc nie byłem tak dociekliwy.



Pogoda zrobiła się kiepskawa i George Town oraz 13 - kilometrowy most łączący Penang ze stałym lądem były słabo widoczne. Było cicho. Nikt nie skakał na lotni i żaden samolot nie podchodził do lądowania, choć nie było żadnych brzóz na zboczach.

Angole zainwestowali w szwajcarską kolejkę na początku XX wieku. Kolejka na Penang Hill kosztowała ich półtora bańki papierów zwanych dolarami Straits Settlements, które sobie drukowali w Singapurze.
Dwu - kilometrowy odcinek budowali 17 lat.

W tamtych czasach na wzgórzu mieszkała sama elyta z Eton. Oprócz dobrych widoków, nie musieli się pocić na górze. Temperatura nigdy nie przekraczała 27 stopni C, a częste deszcze przypominały ojczyznę.


Do dzisiaj wiele posiadłości jest w oryginalnym, dobrym stanie z obowiązkowymi żywopłotami.





Penang Hill przypomina trochę muzeum na świeżym powietrzu.
Nachodziłem się na wzgórzu i pod wieczór zjechałem na kolację.



Wednesday, November 7, 2012

Łysi wyjeżdżają ze świątyni. Tajlandia

Nauczyłem się pić dużo wody. Gdy temperatura nie przekracza wyraźnie 30 stopni muszę odwiedzić ze trzy razy toaletę przed obiadem.


Jeden z moich ulubionych kibli w Chiang Mai jest zlokalizowany na terenie Wat Chedi Luang ( ten po lewej stronie, na końcu, za chedi ). Parkuje motor przy wejściu i rozglądam się dookoła w drodze do toalety. Prawie zawsze coś się dzieje ciekawego. A to fajna turystka w szpilkach 3- calowych, a to jakiś fotogeniczny gostek obwieszony amuletami.

Wczoraj zaparkowało 5 czerwonych songtewów. Gdy wracałem były już wypełnione łysą młodzieżą, gotowe do odjazdu.

Sunday, November 4, 2012

Lunch time w Chiang Mai.

Jak to mawiają : "wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu ".
Więc wróciłem do domu i następnego dnia zjadłem obiad w ulubionej knajpie.


Smażony makaron bami z warzywami i wieprzowiną.


Cola z lodem.
Gdy jest ponad 30 stopni, to rezygnuje z szejka bananowego lub innego i łykam coś z lodem.


Literatura piękna. Zaraz po powrocie z Malezji udało mi się kupić powieść Kenzo Kitakata.
Haruki Murakami to słabsza kopia Kenzo.


Dziś niedziela !
Koniec blogowej twiurczoościii.
Spadam...lecę na Sunday Market...

Saturday, November 3, 2012

Jedzenie w Malezji : martabak numer jeden.

Podczas ubiegłorocznego pobytu w Malezji, stołowałem się głównie w chińskich kopi shopach i popijałem hinduskie piwo.
 Tym razem przerzuciłem się całkowicie na hinduskie knajpy. Miałem "smaka" na biryani i masala, o które nie łatwo w Tajlandii.



Tymczasem absolutnym hitem okazały się martabak, które są również serwawane w Tajlandii. Malezyjskie martabak okazały się rewelacyjne.
Te naśleniki pochodzące z Jemenu są znane w całym muzułmańskim świecie. Najlepsze były z drobno posiekaną baraniną z dodatkiem jajka, czosnku, ogórka i cebuli.
Również martabak z kurczakiem smakował wyśmienicie. Muzułmańscy Hindusi opanowali perfekcyjnie przyrządzanie martabak.