Sunday, July 31, 2011

Taniec na Bali - Tari belibis.

Kilkanaście dni po świętach Galungan i Kuningan jest bardzo ciekawych na Bali. W Ubud i w okolicznych wioskach odbywają się nie tylko różnorakie ceremonie w świątyniach, ale również tańce.

Tari beribis - taniec pięknego ptaka obejrzałem całkowicie przypadkowo późnym wieczorem. Wracając do domu usłyszałem głośną muzykę dobiegającą z jednej ze świątyń na ulicy Hanumana.



Widownie tworzyli głównie Balijczycy z sąsiedztwa. Tancerek było kilka. Taniec przypominał Legong, ale kobiety nie "kręciły" gałkami ocznymi. Przebierały tylko palcami i poruszały się zgrabnie.





Saturday, July 30, 2011

Sanur Kite Competition. Latawce na Bali.

Dzisiaj byłem na zawodach w puszczaniu latawców. Do Sanur przyjechałem z zespołem z Ubud.

Na pastwisku przy oceanie w Sanur zjechały zespoły i widzowie z całej rajskiej wyspy.



Wielki latawiec numer 288 został wyładowany z ciężarówki.



Chłopacy sprawdzili czy wszystkie bambusowe wsporniki i tyczki były na swoim miejscu.



Na pastwisku powiewały barwne sztandary i pierwsze latawce trzepotały na niebie.


Była godzina 10 rano.


Latawiec 288 podczas transportu z parkingu na arenę zmagań.











Thursday, July 28, 2011

Sate, sayur hijau i fuyung hai, czyli kolacja na Bali.

Nie mogę się nadziwić, że na świecie nie spotyka się indonezyjskich restauracji.
Może wygłaszam herezje, ale jedzenie w Indonezji smakuje mi bardziej niż w Tajlandii. Może przejadła mi się tajska kuchnia po 6 latach w kraju Uśmiechu ? Może Bali jest specyficznym miejscem i wszystko tu lepiej smakuje ? Chili con carne lepiej niż w Meksyku, a pizza lepiej niż we Włoszech.

Balijska kuchnia wzbogacona przez jawajskie dania i kilka chińskim wynalazków zaskakuje mnie wariacją smaków.
Dziś na kolacje jadłem zielone kery z tuńczykiem i ryżem. Wczoraj w rodzinnej jadłodalni: sate, sayur i fuyung hai. Przedwczoraj... no właśnie... potrzeba więcej zdjęć, same nazwy potraw nie wiele mówią.



Sayur hijau z podgrzanych sezonowych warzyw i dodatkiem gotowanego kurczaka z przyprawami, których nazw jeszcze nie opanowałem.
Wołowe sate, czyli barbacue z tartego mięsa z pastą krewetkową i przyprawami.



Utarte mięso krabie zmieszane z jajkiem przypomina omlet. Wariacje tego dania popularne są w Chinach i Tajlandii. Indonezyjska wersja zwana w Ubud puyung hai jest przepyszna. Do ciasta z mięsa i jajek dodaje się cebulę szalotkę i czosnek.







Monday, July 25, 2011

Topeng Sidakarya - moja ulubiona maska.

Balijczycy to bardzo uduchowiony naród. Można byłoby ich przezywać talibanami, ale ich wierzenia i zachowanie nasycone są niekłamaną miłością do otoczenia i bliźniego. Świat stoi tutaj duchami i jest zaludniony niewidzialnymi widmami.


Połowa energii Balijczyków jest zużywana na okiełznanie złych duchów. Sposobów jest wiele. Jednym z nich jest taniec masek.
Aby poznać wszystkie lokalne maski i zobaczyć ich tańce podczas róźnych ceremonii, trzeba poświęcić trochę czasu.


Przezornie odpędzam złe duchy przed swoją chatą.


Moją ulubioną maską jest Sidakarya, który ma moc i charyzmę. Maska ta służy Balijczykom do przepędzania słabszych, ale wciąż złośliwych spirytów.

P.S.
Wczoraj rozmawiałem o wybuchu wulkanu Lokon na Sulawezi. Mój kolega Putra z Ubud ( skończył ekonomię na uniwersytecie ) stwierdził poważnie, że ludzie nie modlą się wystarczająco na Sulawezi i Jawie. Wulkany wybuchają tam co roku. Na Bali składa się ofiary i załatwia sprawę z niewidzialnymi mocami. Dlatego potęźny wulkan Agung nie zagraża ludziom, śpi już prawie 50 lat.




Monday, July 18, 2011

Niedziela na wyspie Bali.

Nie lubię ruszać się z Ubud w sobotę i niedzielę. Na Bali są wówczas makabryczne korki. Południe wyspy, w promieniu 25 km od Denpasar omijam szerokim łukiem w weekendy.
W Ubud padał deszcz już trzeci dzień, więc postanowiłem zaznać trochę słońca. Pomimo niedzieli ruszyłem się z grajdoła. Zjechałem nad ocean przy Padangbai.


Na plaży o piasku koloru antracytu zjadłem skromny obiadek: zupę bakso ayam zapiłem świeżym mleczkiem kokosowym.


Woda była czysta, ale nie tak jak na Lombok. Pływałem tylko kilka minut.




Podjechałam na zbocze wulkanu Agung podziwiać widoki pól tarasowych. W jednej wiosce po drodze skosztowałem pisang goreng ( smażony banan w cieście ). Pyszne !



Wieczorem w Ubud przyciągnął moją uwagę neon z piwem Bali Hai. W knajpie spotkałem dwóch znajomków i zostałem tam na dłużej...








Saturday, July 16, 2011

Ubud i Sanur na Bali.

Sypiam w Ubud bez włączonego wiatraka, nie wspominając o klimatyzacji. Pogoda jest perfekcyjna, lepsza niż w RPA.


Ubud na Bali jest wioską o charakterze miejskim. Dziesiątki restauracji, luksusowych willi i pola ryżowa wciśnięte między świątynie. Zachody słońca można podziwiać prawie z każdego tarasu lub balkonu.



Najbliżej na plażę mam do Sanur. Woda jest tam płytka i podczas odpływu brodzi się w oceanie aż 300 metrów od brzegu. Miłośnicy pływania muszą pokonać znaczny odcinek wodny po twardym dnie. Przydają się gumowe laczki, które chronią stopy przed koralowcem i podwodnymi skałami.



Saturday, July 9, 2011

Owoc salak na wyspie Bali.

Byłem dziś na zakupach w Gianyar. Odwiedziłem lokalne "delikatesy" i sklep papierniczy. Ser żółty dwa razy tańszy niż w Tajlandii !! Matko Bosko !! I pełno pieczywa !!


Organizuję się na lepszym poziomie na Boskiej Wyspie. To już kolejne zakupy "organizacyjne" w tym tygodniu na Bali. Po elektronikę pojechałem wczoraj do Denpasar. Teraz testuje swoje nowe modemy mobilne indonezyjskiego Telkomselu. Wreszcie bedę podłączony do netu jak człowiek.





Wracam do salaka. Salak ma wielkość dużej śliwki. Cieńką i twardą skóra jak u prawdziwego węża. Boski smak - kwaskowych, soczystych orzechów !!!Jutro Wam napiszę, czy nie rozbolał mnie brzuch !! Jem, jem, jem...

Zajrzałem do polskiej wiki i dowiedziałem się, że mój ulubiony owoc ma bardzo romantyczną polską nazwę : Oszpilna jadalna !

Toć to brzmi jak jakaś choroba zakaźna !!! Szkoda, że Polacy nie mieli koloni, ani nie byli podróżnikami. Ubawił mnie wpis o zastosowaniu :)

Cytat z polskiej wiki : "Owoce są spożywane przez miejscową ludność." Czyli co ? Jestem tubylcem !!!

Monday, July 4, 2011

Leniwa niedziela w Patong Beach.

Rano opuściłem Phuket city i autobusem za 25 baht podjechałem do Patong.

Patong – najpopularniejsza plaża na wyspie Phuket przypomina Kutę na Bali.
Miejscowa plaża jest tutaj wąska ale zatłoczone ulice jednokierunkowe nie są tak zakurzone i brudne jak w Kucie. Jest już pora deszczowa. Hotele z wielkimi pokojami, klimą i wifi kosztują tylko 500 baht.



Plaża jest pustowa. Wiekszość obecnych gości pochodzi z Indii, krajów Arabskich i Rosji. Ludzie ślizgają się na skuterach wodnych, mniej chłodzi się w wodzie.






Przypadkowo odkrywam polski konsulat w Patong 100 metrów od plaży. Byłem już w kilku polskich placówkach dyplomatycznych w tropikalnych krajach, ale ten konsulat ma wyjątkowo dogodne położenie.


Patong był najbardziej zniszczonym miejscem na Phuket podczas tsunami w 2004. Tysiące ludzi zostały zmiecionych przez zabójcze fale prosto z plaży i ulicy. Dziś znaki w miasteczku wskazują, gdzie uciekać w razie alarmu.


Jest ponad 30 stopni. Doskwiera pragnienie.

Pomimo dzisiejszych wyborów do parlamentu od 17 godziny sprzedają znowu alkohol.


Owoce morza są tu droższe niż w Bangkoku. Chyba zdecyduję się na pizzę.
















Saturday, July 2, 2011

W poszukiwaniu tradycyjnego domu w Sikkim.

Centralny i południowy Sikkim to rozwinięte tereny, miodem i mlekiem płynące.
Aby znaleźć jakiś stary, drewniany dom trzeba zapuscić się w zupełnie boczne drogi, które istnieją tylko na szczegółowych mapach.
Wyruszyłem poszukać stary, zamieszkały dom.
Mijałem tarasy z polekami ryżowymi.


Przydrożne plakaty nawoływały do zbadania krwi. HIV przyszedł do Sikkim prosto z Indii.



Mijałem mosty widma.


Wąskie, puste drogi oplatały kolejne wzgórza wijąc się nad przepaściami.











Friday, July 1, 2011

Wybory 2011 w Tajlandii. Wiadomo kto wygra ?

Matko Boska, co ci politycy obiecują !!! Samochody, domy, podwyżki pensji o 25%, pożyczki, których nie trzeba oddawać, itd...






Wybory już w niedzielę. Czerwoni populiści wygrają na 99%.





Żółty establiszment i rojaliści przełkną gorzką pigułkę i pewno wyjdą na ulicę za kilka miesięcy, gdy czerwoni zaczną manipulować przy konstytucji. Tak, bo w Tajlandii, kto ma władze załatwia zaraz swoje biznesy. Kuzynów i popleczników, trzeba nakarmić.





Siostra Thaksina ( lat 44 ) z parti Pheu Thai ( nr 1 ) będzie premierem, oj będzie...się działo...
Sam Thaksin który miał za dużą łyżkę do jedzenia i został wygnany przez wojsko będzie pewno wracał do Tajlandii kilka tygodni po wyborach.
Będzie wracał chyba w kamizelce kuloodpornej i kasku, najlepiej typu SPECTRA, który chroni głowę przed odłamkami pędzącymi z prędkością 680 metrów na sekundę.

Polityka jest nudna, ale tajska wersja jest zawsze kolorowa. Dwóch kandydatów to tajskiego sejmu padło już ofiarą strzelaniny. Wiadomo, że jak się zapłaci kilka tysięcy baht, to znajdzie się frajera amatora z pistoletem.
Nie będę przynudzał dziś statystykami, ale warto pamietać, że w Tajlandii jest ponad 3 razy więcej morderstw niż w Polsce na 100 tysięcy mieszkanców. W liczbach bezwzględnych jest to 6 razy więcej !
Teraz wiecie dlaczego Buddyści miłują tak pokój i się ciągle usmiechają.






Tylko lider partii Rak Prathet Party ( nr 5) Chuwit Kamolvisit stwierdził w TV, że będzie pilnował w parlamencie ruchy nowego rządu, aby nie drukowali za dużo pieniądza !!! Ot co !!!




Akurat Chuwit zna się na biznesie, bo przez lata prowadził salony luksusowych masaży z setkami panienek w Bangkoku. Jego biznes z dziewczynkami i mall handlowy na Sukhumvicie miały obroty roczne liczone w grubych milionach dolarów.





Grzeczny tajski premier Abhisit z partii Demokratów ( nr 10 ) będzie znowu działał w opozycji.
P.S.
Najlepsza plotka z tego tygodnia głosi, że Kambodża zaatakuje militarnie Tajlandię i w ogóle nie będzie żadnych wyborów. No, ale armia kabodżańskie ma budżet 20 krotnie mniejszy od tajskiego wojska !!!
Więc jak zaatakują ?? Łopatami ??? Kambodża wydaje tylko 190 milionów dolarów rocznie na armię, a mundury dostają za darmo od Wielkiego Brata z Pekinu.
P.S. 2
Szkoda, że w Tajlandii nie ma żadnych tzw. Talibanów i ugrupowań martyrologicznych pokroju polskiego pisu. Jednak Tajowie ze swoimi ułomnościami są bardziej nowocześni od Polaków.