Mozna tu doskonalic jezyk hiszpanski w miejscowej szkole i smucic sie z miejscowymi Indianami Tzotzil i Tzeltal. ( Jak widziales kiedys wesolego, wyluzowanego Indianca, to daj znac. Przypadki wesolosci na meczu pilkarskim lub w stanie upojenia narkotycznego - nie licza sie ). Mozna tez spedzac wieczory ze starymi, sflustrowanymi Amerykanami i Kanadyjczykami, ktorzy rozpamietuja swoje zycie nad szklanka mezcal z robakiem.
Highway z Tuxtla Gutierrez do San Cristobal de las Casas jest zbudowana z takim rozmachem jak autostrady w Alpach. Tusk i byli premierzy PRL bis nie maja nawet wyobrazenia jakie mozna budowac drogi przy podobnym stopniu zamoznosci. ( Meksyk ustepuje Polsce w dochodzie per capita tylko o 10 % ). San Cristobal lezy na wysokosci 2000 metrow n.p.m.
Chrzescijanscy zdobywcy pojawili sie na tych terenach w 1528 roku. Obecna nazwa miasta honoruje od roku 1848 pamiec Bartolome de las Casas, pierwszego hiszpanskiego biskupa Chiapas. Kościół Santo Domingo jest tu najokazalszym zabytkiem.
Pięknie i ciekawie piszesz ale najpiekniejszy to ten garbus. Miałam kiedyś, mam sentyment
ReplyDelete@makrama Dziekuje za wizyte ;- )
ReplyDeleteUwielbiam garbusy. Jak tylko zobacze jakiegos garbusa , to zaraz robie zdjecie.
Oczywiscie najwiecej ich jest w Meksyku, a potem w Brazylii. Ale i w Tajlandii i okolicznych krajach sa zadbane modele na ulicach.
Jezdilem tez kiedys blekitnym garbusem po stolicy Etiopii , Adis Abebie ;-)
Jesu! Garbus! czerwony! marzenie, moje marzenie, gdy mialam 20 lat:)
ReplyDeleteool.a myslalam, ze tylko ja mam hopla:)
ReplyDelete