Thursday, December 10, 2009

Łysy Raymond z Lombok.

Łysi męzczyzni mają tendencję do wyglądania podobnie. Brak fryzury niweluje i spłaszcza indywidualne rysy twarzy. Łysy upodobnia się do niemowlaka. Trudno odróżnić jednego łysego od drugiego. Ale czy brak włosów pozbawia ich indywidualności ? Czy mało oryginalny wygląd łysych, usprawiedliwia mnie, że nie mam w swoim blogu żadnego łysego ?


Dziś żałuje, że nie zrobiłem zdjęcia Łysemu Raymondowi.


1


Łysego Raymodna zobaczyłem pierwszy raz w Padang Bai na Bali. Łysy Raymond siedział w knajpie, w której właśnie skończyłem posiłek i nudziłem się nieco czekając na transport do Ubud. Łysy Raymond wydawał się nieprzeciętnym gadułą. Prowadził konwersację w języku bahasa indonesia z trzema Indonezyjczykami i w przerwach między zdaniami połykał porcje makaronu ze swojego talerza. Tak, to był makaron, bo kilka minut wcześniej zjadłem podobną porcję, ale w milczeniu.

Próbowałem złapać sens rozmowy jaka toczył Łysy Raymond, ale rozumiałem co dziesiąty wyraz. Wkrótce przestałem wyłapywać poszczególne słowa i skoncentrowałem się na cechach anatomicznych Łysego Raymonda.

Oceniłem Raymonda na 60-tkę. Jego łysina nie była do końca starannie wygolona i przy karku powiewało kilka siwych włosów cienkich jak pajenczyna. Jego sylwetka była podobna do postaci barbapapy ze starej kreskówki. Spotyka to wielu facetów, którzy z wiekiem robią się dupiaści i szczupleją w barkach pomimo nadwagi. Taką rozpływającą się sylwetka zademonstrował ostatnio Denzel Washington w filmie „Pelham 123”. Zastanawiałem się tylko nad narodowością Łysego Raymonda. Gdy wsiadaliśmy razem do bemo ( mini wan ) pomyślałem, że Raymond jest Niemcem.


2


W samochodzie Łysy Raymond zaczął rozmawiać ze starym Balijczykiem, który próbował sprzedać nam rękodzieło; taki klasyczny, turystyczny kicz. Stary dziad wyjmował ze swojego tobołka to drewnianego Buddę, to bambusową fujarkę. W pewnym momencie sprzedawca pamiątek zaproponował mi kupno drewniany piórnik. Odparłem, że nie mam długopisów i ołówków ( zgodnie z prawdą ) i miałem dziada z głowy. Indonezyjczyk musiał pomysleć, że łatwiej będzie wydębić jakiś pieniądz od Łysego Raymonda.

Łysy Raymond nie kwapił się do zakupów, więc stary dziad postanowił go „atakować” fujarką, jako najtańszym przedmiotem. Bambusowa flet był raczej miniaturowej wielkości. Dziad zachwalał swój instrument muzyczny i co chwila spoglądał Łysemu Raymondowi prosto w oczy wymieniając sumę „ 20,000 rupii”.

Łysy Raymond proponował dziadowi 5,000 rupii i wyjaśnił, że za 20,000 rupii to można kupić ponad 2 metry bambusa. W końcu Łysy Raymond musiał poczuć się zmęczony handelkiem i zainteresował się moją osobą.


3


Przy pierwszym pytaniu ustalił, że jestem z Poland ( not Holand ) i taka definicja mojej osoby musiała być wystarczająca dla niego. Łysy Raymond zaczął opowiadać, że mieszka od 8 lat na wyspie Lombok i żyje z renty. Właśnie leci na wakacje do Europy.
Spytałem sie, więc gdzie do Europy. „France” – padła odpowiedz.
- Parlez vous francais ? – zapytał. Odpiedziałem, że owszem rozmawiam trochę po francusku. Łysy Raymond zaczął monolog po francusku o swoim wspaniałym życiu na Lombok, a ja się zastanawiałem, jak jakiś Francuz mógł sie nauczyć dwóch obcych języków: indonezyjskiego, angielskiego ??
Czy spotkaliście w życiu Francuza z Francji, który zna 2 obce języki ? Ja nigdy nie spotkałem.
Zapytałem się Łysego Raymonda, czy ma w bagażu ciepłą kurtkę i czapkę. Odparł, że ma wszystko. Nawet rękawiczki. - Wczoraj było we Francji tylko 7 stopni – dodał.

- Gdzie we Francji jest jest 7 stopni ? – zapytałem.
- W Alzacji – padła odpowiedz.
- Czyli możemy przejść na język niemiecki ? – stwierdziełem z uśmiechem. ( rozwiązałem zagadkę Francuza poligloty )
- Ich stamme aus Strassbourg – Łysy Raymond odparł czystym hoch deutsch. Poklepałem go po plecach i powiedziałem, że nie mogłem go zaakceptować jako Francuza. Francuzi nie znają języków obcych. Niemiec z Francji, to już całkiem inna historia.


4


Raymond zaczął wymieniać wszystkie rodzaje serów, ogórków, sznycli jakie zje przez święta. Zaczeliśmy się licytować w znajomości nadreńskich i alzackich win tudzież wymieniać różne nazwy „Kuchen” jakie piekła jego matka i moja babka.
Tematy kulinarne zdominowały nasza rozmowę. Gdy wysiadaliśmy w Ubud z samochodu, Łysy Raymond przypomniał sobie o starym handlowcu i wręczył mu 5,000 rupii.
-Masz na kawę – powiedział uśmiechniętemu dziadowi.
-Pewno kupi sobie arak ( wódka palmowa ) – zauważyłem.
-5,000 rupiah, Das ist kein Geld – machnął ręką Łysy Raymond – aber kleine Arak kann er sich leisten jetzt.
***


Na pożegnianie Łysy Raymond polecił mi tanii i wygodny hotel w Ubud.
- Powołaj sie na mnie tam. Na Raymonda – to były ostanie słowa Łysego Raymonda.
Stąd wiem, że Łysy miał na imię Raymond.

3 comments:

  1. Świetnie to opowiedziałeś. Fajna historyjka. Miło się czytało.

    ReplyDelete
  2. @Kasia

    Przewaznie wiele smaczkow w podrozy umyka nam.

    W pogonii za egzotycznymi krajobrazami i ludzmi, nie dostrzegam czesto wielu ciekawych osob, tylko dlatego, ze sa z Europy lub Ameryki. Szkoda...

    Pozdrawiam ;-)))

    ReplyDelete
  3. Już kiedyś Ci pisałam, ale ja nie jestem opiniotwórcza, ze oprócz zabytków , chcę u Ciebie poznawać smaki, zapachy i ludzi. Wiem, masz inny styl.Nie kłócę sie z tym. I tak Cię czytam. Jednak jako zachłanna osoba chcę wiedzieć wszystko.JAk ludzie zyja ,jacy są, co jedzą czy są szczęśliwi. Ten post jest wspaniały, bo właśnie mówi o człowieku.Nie jest sucha relacją z wypadu. Parę lat temu jeździłam pare tygodni po wioskach ściany wschodniej. Zwiedzałam też. Jednak to ludzie których spotkała, u których jadłam, z którymi rozmawiałam sprawili,że bardzo miło wspominam tę wyprawę. Zobaczyłam straszną nędzę a mimo to ludzi szczęsliwych, uśmiechniętych i tak serdecznych,że zakochałam sie w tych teranach.Opowiadali o sobie, o życiu i o historii, której z ksiazek nie wyczytam

    ReplyDelete