Spędzając miło czas na plażach wokół Kuty Lombok poznaliśmy kilku sympatycznych Indonezyjczyków. Plażowe kontakty owocowały często zaproszeniami.
Jeden telefon i już byliśmy umówieni w pobliskiej wiosce na wieczorne party.
O zmroku podjechaliśmy do wioski gdzie trwały przygotowania do wesela. Kilku facetów było już po paru szklaneczkach araku. Humory im dopisywały. Kolega z pierwszego planu zwany „Papuasem” miał popilnować nasze motory, lecz wymigał się szybko z tej funkcji.
Motory stanęły bezpiecznie na głównym parkingu, a my wylądowaliśmy w ciemnej chacie tuż przy drodze. Nie znaliśmy nawet właściciela domu, ale nasi koledzy z plaży zaserwowali nam szybką kolację : wołowinę w pikantnym sosie z ryżem.
Po jedzenie zaserwowano kulturalnie herbatkę z cukrem. Sasakowie są muzułmanami i nie wszyscy łoją arak.
Opowiadano nam wiele zabawnych historii zdradzających beztroską mentalność mieszkańców wyspy Lombok. Naśmieszniejsze były opowieści o nielegalnej pracy w Malezji i powrotach bez pieniędzy z 5 – letnich saksów.
Po drugiej stronie ulicy zakończono ustawianie sceny i pierwsza piosenkarka stanęła przed mikrofonem.
Goście z opaskami na głowie uderzyli w bębny. Zaczął się nocny koncert.
No comments:
Post a Comment