Lubie zejsc na hotelowe sniadanie z ksiazka pod pacha. Jest to prawdziwy rytual w podrozy.
Sloneczna pogoda nastraja optymistycznie, a zapach swiezej kawy pobudza do zycia. Ksiazka pelni role gadzetu tylko, bo swiat jest ciekawszy od cudzych fantazji.
Klade klucze od pokoju na ksiazce i obserwuje ulice. Po przeciwnej stronie porusza sie szybkim krokiem mnich w pomaranczowej todze.
Zagubiony backpacker, ktory pewnie przyjechal nocnym autobusem z Luang Prabang szuka noclegu.
***
Dziele na kilka kawalkow swieza, chrupiaca bagietke i maczam ja w rozlanym zoltku z sadzonych jajek.
Obok mnie siada sasiadka z wilgotnymi, rozpuszczonymi wlosami po porannym prysnicu. Ma niepokojaco zgrabna figure i jej obecnosc przy drugim stoliku odciaga moja uwage od ulicy.
Ide nalac sobie drugi kubek kawy i przygladam sie sasiadce w zoltym obcislym T-szercie.
Uwielbiam byc w podrozy... tyle atrakcji niesie kazdy dzien :)
Sloneczna pogoda nastraja optymistycznie, a zapach swiezej kawy pobudza do zycia. Ksiazka pelni role gadzetu tylko, bo swiat jest ciekawszy od cudzych fantazji.
Klade klucze od pokoju na ksiazce i obserwuje ulice. Po przeciwnej stronie porusza sie szybkim krokiem mnich w pomaranczowej todze.
Zagubiony backpacker, ktory pewnie przyjechal nocnym autobusem z Luang Prabang szuka noclegu.
***
Dziele na kilka kawalkow swieza, chrupiaca bagietke i maczam ja w rozlanym zoltku z sadzonych jajek.
Obok mnie siada sasiadka z wilgotnymi, rozpuszczonymi wlosami po porannym prysnicu. Ma niepokojaco zgrabna figure i jej obecnosc przy drugim stoliku odciaga moja uwage od ulicy.
Ide nalac sobie drugi kubek kawy i przygladam sie sasiadce w zoltym obcislym T-szercie.
Uwielbiam byc w podrozy... tyle atrakcji niesie kazdy dzien :)
Ehhhhhhhhhhhhh ......
ReplyDeleteMoim komentarzem jest brak komantarza .........
czy kawa w Laosie smakuje podobnie do tej w Wietnamie?
ReplyDeletePotrzebowałem kilku godzin, żeby przetrawić aromat Twojego opisu i dochodzę do wniosku że z tych atrakcji to najbardziej ten obcisły , żółty T- szert (&)
ReplyDeleteOgórki dochodzą ...:) ( do wywózki i spozycia hehe)
ehhhhhhhhhhhhhhhh :)
ReplyDelete@Sznupkowie
Nie pamietam za bardzo smaku wietnamskiej kawy, ale plantacje kawy maja ta sama francuska geneze w Wietnamie i Laosie, a kawa dojrzewa w podobnym klimacie, wiec smak musi byc podobny.
Najbardziej pamietam smak "rosyjskiej salatki" w Sapa
Kawa w Laosie pochodzi z plaskowyzu Bolaven i szczegolnie arabika ma fantastyczny aromat i lagodny smak.
Ogorki uzyskaja status fetyszu wkrotce i bedzie szkoda je zjesc.
ReplyDeleteZeby tak bylo mozna je jesc i miec je nadal...
Nieźle kombinujesz. Przypomina mi to pewne zdarzenie biblijne i myślę ze to kwestia wiary a ogórki się nie skonczą ....
ReplyDeleteDokładnie tak zapamiętałem śniadanie w Wientian - tylko zamiast książki był aparat, a zamiast laseczki w obcisłym top'ie był rastuch z dredami do kostek:) Pamiętasz??
ReplyDeleteZjeść ogórka i mieć ogórka?? HA! A jak tam "polskie" warzywa - wyrosło coś??
@Mat
ReplyDeletePamiętam tego kolesia z dredami zwisającymi mu do pięt. Gość musiał zurzywać całą flaszkę szamponu na jedno posiedzenie pod prysnicem.
W Bangkoku widziałem ostatnio gościa z takimi dredami ( ale nie były tak długie ) jakie nosił ciemny lud Galicyjski w XVIII wieku. Kołtun nie widział mydła x - lat , a każdy entomolog po wyczerpujących badaniach mógłby na pewno odkryć nowe gatunki owadów u kolesia.
*****
Nic nie zasiałem jeszcze, bo jak wiesz życie w Chiang Mai dostarcza wiele emocji, ale nadal chce zostać farmerem.... a na początek działkowcem :)
*****
ach.... te kiszone jedne....
ach ten j.polski: "zużywać"....
Delete