Mandat w Malezji, to nie to samo co w Tajlandii.
Troche o obyczajach w ruchu drogowym.
W drodze powrotnej z Bali do Bangkoku mialem maly "postoj" na wyspie Penang. Juz dawno sie pogubilem w obliczeniach, ile razy zawitalem do Georgetown na wyspie. Coz, taka karma. Jeden byl 28 razy w Zakopanem, inny 28 razy w Malezji.
***
W Malezji postoje w centrum miast sa platne. Wrzuca sie monety do slupkow parkingowych jak w wiekszosci miast Europy. Zawsze powtarzam, ze ten sam system powinnien obowiazywac w Bangkoku. Placenie za postoj na glownych ulicach zawsze redukuje korki miejskie.
Szanujacy sie Taj nie chodzi jednak nigdy piechota i nie wsiada pod zadnym pozorem do metra lub autobusu. Nie moze sie narazic na obnizke swojego "prestizu".
Malezyjskich policjantow widuje glownie przy wypisywaniu takich mandatow. Tajski policjant zatrzymuje co najwyzej motocyklistow bez kaskow i stare samochody w miescie. Unika jak ognia wlascicieli limuzyn, nawet jak lamia przepisy ruchu drogowego. Lepiej nie podpadac bogatym.
Malezyjczycy przypominaja mi bardziej Europejczykow, a w szczegolnosci Anglikow. Wola jezdzic starymi autami lub autobusami. Nie afiszuja sie bogactwem jak Tajowie. A moze nie lubia kupowac na kredyt jak w Bangkoku ?
***
Za to w obu krajach przejazd na czerwonym swietle to klasyka komunikacji drogowej. Kto bedzie zwracal na to uwage ?
kurna, to niesprawiedliwa policja tam jest!
ReplyDeleteDzis sie na mnie zasadzili jak wyjezdzalem z Ogorkowej, a mialem na pokladzie dodatkowe dziecko od sasiadki. Oczywiscie zero fotelikow na pokladzie, a moja Grandzia rzuca sie w oczy wiec 50/50 by mnie haltneli. Wiec zastopowalem i dyskretnie nazad. Przez las pojechalem...
ReplyDeletePozdrawiam :) jurciopan.com
Najgorsi sa gliniarze w Niemczech. Oj, placilo sie tych mandatow, placilo...
ReplyDelete@Jurcio
Ty juz masz doswiadczenie jak unikac niebieskich upierdliwcow ;)
A Grandzia ile pali na 100 km w ruchu miejskim ?