Saturday, March 30, 2013

Via Via najlepsza restauracja w Vientiane

Ostatnią podróż do Vientiane w Laosie odbyłem w towarzystwie hiszpańskiego kucharza. Szef kuchni z Vigo w Galicji był wyjątkowo zainteresowany dobrymi restauracjami na mieście. Zaprowadziłem go do moich ulubionych miejsc.

Lahmacun w Vientiane

Ukoronowaniem dnia była restauracja Via Via, gdzie objedzeni do potęgi zamówiliśmy "nisko kaloryczną" kolacje. Via Via słynie z własnego pieca, który "produkuje" wspaniałe pizze, które można popijać dobrym winem w umiarkowanej cenie ( to jest Azja - wino to luksus ).

Turecka pizza - lahmacun rozpływała się w ustach.

P.S.
Dzięki masowej turystyce - dziura jaką jest stolica Laosu dorobiła się już kilku wybornych miejsc, gdzie jedzenie jest fantastico.
Na pierwszą gwiazdkę Michelina pewno przyjdzie im jeszcze czekać ze sto lat, ale Vientiane z Via Via i kilkoma innymi miejscami jest na stałe na mojej kulinarnej trasie w Azji Płd-Wsch.

Friday, March 22, 2013

Tau Tau cmentarzysko w Londa. Sulawezi

Cmentarzysko w wiosce Londa z drewnianymi rzeźbami tau tau ustawionymi w galerii skalnej jest jednym z symboli Tana Toraja. Rzeźby przedstawiają zmarłych przodków, a walające się po ziemi czaszki ludzkie i rozbite stare trumny mają przekonać turystów, że jest to miejsce bardzo antyczne.



Scenografia jest jak z horroru brytyjskiej wytwórni filmowej Hammer Film. Śp. M. Jackson mógł tu z powodzeniem kręcić swoje teledyski w latach 80-tych.


Skała w której wnętrzach, w naturalnych i sztucznie wydrążonych pieczarach spoczywają setki ludzi ma niewinny wygląd z dystansu. 50 - metrowa pionowa ściana ma kilka metrów nad ziemią galerię, w której ustawione są tau tau.


Drewniane rzeźby w naturalnej skali przedstawiają zmarłych dostojników pochodzących z najwyższej kasty.


Tylko najbogatsze rodziny mogą sobie pozwolić na luksus wystawienia tau tau dziadkowi lub babci. Przywilej ten jest wart złożenia w ofiarze co najmniej 12 bawołów podczas ceremonii pogrzebowej.




Nie każdy właściciel czaszki został pośmiertnie "oznaczony" tau tau.



Przy wejściu na cmentarzysko jest sklep z pamiątkami i nowymi tau tau na sprzedaż. Duże tau tau kosztują tysiąc dolarów.
Biznes pogrzebowy jest dochodowy pod każdą szerokością geograficzną.


Thursday, March 21, 2013

Lombangan na Sulawezi

W pierwszej wiosce przygotowania do pogrzebu szły pełną parą.


Zmarli ( ojciec i syn ) w drewnianych tulejach pokrytych czerwonym materiałem spoczywali na platformie pod jedną z chat. Co za tragedia rodzinna ! Zmarli czekali na swój pogrzeb od 2012 roku  ( prawie rok czasu ).



Mieszkańcy wioski ( spowinowaceni ) musieli sobie odjąć ryż z gara, żeby tylko odłożyć kasę na wystawny pogrzeb.


Bawoły musiały odczuwać tą ludzką tragedię. Na znak żałoby tytlały się w błocie po same rogi.




Poczęstowaliśmy mahorką kuzynów nieboszczyków.




Przy wyjeżdzie z wioski Lombangan mijaliśmy kamienne falusy postawione ku pamięci zmarłych w zamierzchłych czasach.


Pierwszorzędny asfalcik pokrywał indonezyjskie drogi między wiochami.


Tuesday, March 19, 2013

Tamarilla juice i w drogę... na pogrzeb.

Na śniadanie w Rantepao były codzienie banany, jajka, tosty i sok z tamarilli.



Tamarilla już na zawsze będzie się nam kojarzyć z Tana Toraja.



W Rantepao skrzynka tych owoców była dwa razy tańsza niż ziemniaki w Tajlandii.


Z przewodnikiem Nico, którego Dzidziuś wyczarował z internetu umowiliśmy się na rajd po cmentarzach i ceremoniach pogrzebowych.
Nico skolei był dwa razy droższy niż inny przewodnik ps. " Chudy". W przeliczeniu na ziemniaki w Tajlandii, pewno kosztował nas pół tony. W końcu wynajeliśmy go na trzy dni z samochodem.



Nico miał dobrą gadkę-szmadkę i był zadowolony z siebie. Wysoka samoocena własnej osoby to część indonezyjskiej strategii marketingowej.
Nico nosił przewiązany w pasie czarny sarong, gdyż zdradził nam dzień wcześniej, że jego papa wyciągnął kopyta  i jest w żałobie.
- Ceremonia pogrzebowa ?
- Nie, nie. Jeszcze nie teraz - odparł - musimy zebrać kasę z rodziną.

"Zbieranie kasy na pogrzeb" - to główne zajecie ludzi w Tana Toraja.
Nieboszczycy są trzymani w chatach ( w jakiś sposób zabalsowani ) i gdy rodzina uzbiera kilka lub kilkanaście milionów rupii, to mogą się brać za właściwy pogrzeb. 

Friday, March 15, 2013

Menhiry lingamy na Sulawezi.

Piękna pogoda. Temperatura nie przekracza 30 stopni. Słońce kryje się sporadycznie za chmurami.
Jedziemy na skuterach na północ od Rantepao.


Białasi na motorach, to nie jest żadna sensacja w Toraja, ale można się pogapić.



Droga prawie pusta. Na naszej mapie zaznaczone są trzy miejsca z kamiennymi grobowcami z zamieszłych czasów.


W każdej mijanej wiosce stoi protestancki kościółek - dzieło holenderskich misjonarzy, którzy odnieśli tu większe sukcesy niż na Bali.


W wiosce Bori stoją kamienne menhiry lingamy. Wiele z nich pochodzi  z czasów neolitycznych.



Obok w wielkich głazach Toraja wydrążyli komory, gdzie wsuwane są trumny ze zmarłymi dostojnikami.


Pochówki w skałach są bardzo kosztowne i zmarli wywodzą się najczęściej z najwyższej kasty "złota".
Wejście do komory zabijane jest deskami, które wyglądają jak wyrafinowane okiennice.



Kury są symbolem dobrobytu i jak najbardziej należą się zmarłym, aby powodziło się im po " Drugiej Stronie ".


Trwa pora deszczowa i zbiór ryżu odbywa się w każdej wiosce.


Chłop bez stodoły "zaprawia" tuż przy drodze. Zajęty młócką zupełnie nas ignoruje.




Zostawiamy dolinę i wjeżdżamy na wzgórza, gdzie szczyty przekraczją wysokość 1,000 metrów.
Po drodze uzupełniamy paliwo w bakach.


Właściciel "CPN-u" nie rusza się. Wyciąga tylko dłoń po kasę.

Sunday, March 10, 2013

Rantepao - stolica Tana Toraja

Nazwa Rantepao kojarzyła mi się zawsze z Polinezją Francuską. Te Rantepao miało być tropilaną wysepką ze złotymi plażami obramowanymi piuropuszem smukłych palm i otoczoną błękitnymi lagunami, gdzie długowłose dziewczyny w spódniczkach z rafii witały każdego przybysza.

Niestety Rantepao leży daleko od morza i okazuje się dziurą otoczoną malowniczami pagórkami.


Przyjechaliśmy do Rantepao prosto z Makassar. Gdy poranna mgła ustąpiła pod wpływem gorących promienii słonecznych powiało optymistycznie.



Zanim wyruszyliśmy na poszukiwania starych grobowców i malowniczych wiosek, zainstalowaliśmy się w hotelu i zjedliśmy śniadanie w Cafe Aras.



Cafe Aras nie ma żadnej konkurencji w Rantepao, więc wszyscy podróżnicy trafiają tam wcześniej, niż póżniej.


Jedzenie jest o.k. Wiekszość dań kosztuje pomiędzy 25,000 , a 35,000 rupii.



Lokalni mieszkańcy są oswojeni z przybyszami. Rantepao leży na szlakach turystycznych od 40 lat.


Widok na miasto z Wisma Monton.
Popołudniami zbierały się chmury i było to zawsze preludium do tropikalnej ulewy.


Śniadanka w naszym hotelu były serwowane na ostatnim piętrze z widokiem na góry.


Mamy łóżko, mamy internet, mamy miejsce gdzie serwują dobre posiłki i piwo.
Teraz potrzebujemy transport...


Przy placu - boisku znajdujemy trzy wypożyczalnie skuterów. Maszyny są rozklekotane, z pourywanymi lusterkami i rozbitymi resorami. Wiadomo, że drogi w Sulawezi charakteryzują się "afrykańskim" standartem.
Właściciel jednej wypożyczalni - Markus - obiecuje nam nastepnego ranka najnowsze mopedy. Mamy nadzieje wjechać na nich na pobliskie szczyty.


Wieczorem łoję swój ulubiony Jamajski rum i wsłuchuję się w odgłosy deszczu bąbardującego dachy Wisma Monton.


Yin grasuje w kuchni i przyrządza sobie mie goreng podobny do padtaja.