Do Kanchanaburi przyjechałem pierwszy raz po 6 latach pobytu w Tajlandii. Trochę upłynęło czasu, ale nie przepadam za „turystycznymi” miejscami. Kanchanaburi zaskoczyło mnie na plus. Okazało się, że to miasteczko nie żyje tylko martyrologią.
W Kanchanaburi jadłem jeden z najlepszych steaków, mieszkałem w fajnym guesthousie za przystępną cenę, buszowałem po targu biżuterii i byłem w pobliskim muzeum z biżuterią odkrytą w neolitycznych grobowcach. Odwiedziłem chińską świątynię, a Yin zrobiła „ciuchowe” zakupy.
Oczywiście zaliczyłem kolej, most i cmentarz oraz miasto Khmerów Mueang Sing.
P.S.
Mateusz - A stamtąd do przełęczy „Trzech Pogód” jest rzut kamieniem.
Yin jest śliczna :)
ReplyDeleteLekki retusz w fotoszopie i wszyscy "wychodzą" piękni :)
Delete