Thursday, February 23, 2012

Na motorze przez Indonezję.

Pożegnanie Lombok.

Nakisiliśmy się na Lombok kilka dni. Przyszedł czas na opuszczenie wyspy.
Pożegnalismy Sasaków. Pożegnaliśmy plaże.



Grzecznie: bez promili we krwi szliśmy do łóżka w Kucie, bez kaca wstalismy nazajutrz.


Naszego menadżera hotelu w Kuta - Kudłatego też pożegnalismy.


Krótka przerwa na reklamę kolesia.

Kudłaty chodzi w piątki do meczetu i jest ticzerem surfingowym. Gość jest o wiele tańszy niż kołcze na Bali.
Wiadomo, że fale na Lombok są większe, i lepiej niosą deskę niż na Bali.
Jakby się ktoś chciał przyuczyć do pływania na desce, to polecam Kudłatego z czystym sumieniem.
W dodatku jest magikiem, takim lokalnym Davidem Coperfieldem.


Ostatnie śniadanie przygotowane przez Kudłatego i w drogę na Sumbawę...

No comments:

Post a Comment