Swoja podroz kontynuuje na wschod. Po wyspie Bali i Lombok, przejechalem wzdluz wyspe Sumbawa. Panuje upal ponad 30-sto stopniowy i w powietrzu jest pelno kurzu. Ludzie wypatruja deszczu. Na Lombok juz zaczela sie pora deszczowa, ale Sumbawa jest jeszcze sucha.
O godzinie 4 rano zrobilem pobutke. Opuscilem miasto Bima jeszcze o zmroku i po 2 - godzinnej podrozy mini wanem zwanym w Indonezji bemo dotarlem do miejscowosci Sape lezacej na wschodnim krancu wyspy Sumbawa.
W portowym Sape odchodza codziennie promy na wyspe Flores oraz dwa razy w tygodniu na wyspe Sumba.
Jest to mala dziura z malym portem, gdzie osly pchaja drewniane karety wypelnione lodem.
Rybacy pakuja ryby w steropianowe pudla z pokruszonym lodem. Caly ten proces i praca odbywa sie jak w czasach kolonialnych. Sape to na prawde koniec swiata ;-)
O godz. 8 rano jestem na promie. Plastikowe krzeselka sa malo wygodne. Lajba bedzie plynac na wyspe Flores prawie caly dzien.
No tak... taka łajba to nie to co Princess Cruises ;P
ReplyDeleteCałodniowa podróż na tych krzesełkach to chyba niezła udręka?
pospacerować po łajbie nie możesz?:)))
ReplyDeleteswoją drogą,nieźle wakacjujesz:)
Widzę,że plaże mają całkiem ładne.No i ta orientalna/egzotyczna architektura.Takich figurek kamiennych nie da się oddłubać i zabrać? Niesamowite są. Fajny post z balijczykami. Ciekawe fizjonomie.Ciekawi ludzie.No i żarcie...mniam.
ReplyDeleteWczoraj otrzymałam przesyłkę od Ciebie.Dziękuję.Mam nadzieję,ze przyniesie mi szczęście.
Zazdroszczę Ci tych podróży jednak Indonezja mimo niesamowitej różnorodności nie pociąga mnie zbyt.Choć na pewno wyprawa tam to niesamowite przeżycie.