Przyjechaliśmy do Mae Sariang. Podróż z Chiang Mai trwała 5 godzin. Krajobraz jest tutaj urokliwy i okolica wydaje się bardziej atrakcyjna niż w Mae Hong Son, czy w Pai. W miasteczku i w 9 okolicznych wioskach mieszka tylko 10 tysięcy ludzi. Wielu z nich to emigranci z pobliskiej Birmy. Dominuje niska zabudowa tekowa. Uliczkę wzdłuż rzeki Yuam okupują nowe guest housy, których nie ma w najnowszych przewodnikach o Tajlandii.
Zamieszkaliśmy w jednym z nowiutkich drewnianych hoteli.
Pokoje całe w drewnie z wifi, HBO, z wygodnym łóżkiem, dużym balkonem, śniadaniem i darmową kawą oraz herbatą o każdej porze za 600 baht !
Lunch w Redwood. Oczywiście cały budynek w drewnie. Poziom cenowy o 20-30% niższy niż w podobnym miejscach w Chiang Mai.
Widok z mojego pokoju w "River Bank".
Zamieszkaliśmy w jednym z nowiutkich drewnianych hoteli.
Pokoje całe w drewnie z wifi, HBO, z wygodnym łóżkiem, dużym balkonem, śniadaniem i darmową kawą oraz herbatą o każdej porze za 600 baht !
Lunch w Redwood. Oczywiście cały budynek w drewnie. Poziom cenowy o 20-30% niższy niż w podobnym miejscach w Chiang Mai.
Widać, że dzikus w domu TV nie ma, HBO i HBO... Piękna nazwa knajpy, żaden z dotychczas napotkanych na naszej drodze Tajów nie wiedział co to Coriander - a fe, fe fe fe Pa-Czi jest fe.
ReplyDelete@Mat
ReplyDeleteW końcu mozna pomieszkać w jakiś normalnych warunkach z ciepłą wodą z TV :)