Bywając na rynku w Gianyar spotykam czasami sprzedawcę sygnetów.
Dziad z Jawy rozkłada swoje skarby na chodniku, na głównej ulicy w miasteczku.

Nie wiem, czy to jest sztuka siedzenia na ulicy, czy chodzi o handel. Kolekcja sygnetów przedstawia się ubogo. Są to pierścienie metalowe z agatami i innym bezwartościowymi kamieniami.

Styl pierścieni jest tylko trendy. Balijczycy uwielbiają takie wielkie sygnety z kamieniami.
Wiele takich pierścieni jest dzidziczonych i traktowanych jako relikwie rodzinne na równi z krisem. Może i te z mosiądzu dorobią się jakieś legendy za 100 lat w jakieś balijskiej rodzinie ?
Człowiek jest między ludźmi, ma zajęcie, nie liczy na ZUS i gdy coś mu się stanie, nie znajdą go po dwóch tygodniach, bo sąsiedzi narzekają, że cuchnie na klatce.
ReplyDeletePamiętasz "Pulp Fiction" i historię o złotym zegarku? Niektóre rzeczy mają wartość ponadmaterialną. Dlatego facet, który zaczął produkować Oranżadę zbił fortunę. Ludzie poczuli smak z dzieciństwa.
@Andrzej
ReplyDeletePamiętam zegarek Bruca Willisa :)
Ludzie, którzy dorastają w wielodzietnych rodzinach nie mogą być przez chwilę sami - muszą między ludzi.
Zostaw Murzyna lub Azjatę z biednego kraju na cały dzień samego- a zaraz złapie go depresja ;))
A my Biali lubimy często przebywać w swoim własnym towarzystwie. Szczególnie jedynacy.