Sunday, March 10, 2013

Rantepao - stolica Tana Toraja

Nazwa Rantepao kojarzyła mi się zawsze z Polinezją Francuską. Te Rantepao miało być tropilaną wysepką ze złotymi plażami obramowanymi piuropuszem smukłych palm i otoczoną błękitnymi lagunami, gdzie długowłose dziewczyny w spódniczkach z rafii witały każdego przybysza.

Niestety Rantepao leży daleko od morza i okazuje się dziurą otoczoną malowniczami pagórkami.


Przyjechaliśmy do Rantepao prosto z Makassar. Gdy poranna mgła ustąpiła pod wpływem gorących promienii słonecznych powiało optymistycznie.



Zanim wyruszyliśmy na poszukiwania starych grobowców i malowniczych wiosek, zainstalowaliśmy się w hotelu i zjedliśmy śniadanie w Cafe Aras.



Cafe Aras nie ma żadnej konkurencji w Rantepao, więc wszyscy podróżnicy trafiają tam wcześniej, niż póżniej.


Jedzenie jest o.k. Wiekszość dań kosztuje pomiędzy 25,000 , a 35,000 rupii.



Lokalni mieszkańcy są oswojeni z przybyszami. Rantepao leży na szlakach turystycznych od 40 lat.


Widok na miasto z Wisma Monton.
Popołudniami zbierały się chmury i było to zawsze preludium do tropikalnej ulewy.


Śniadanka w naszym hotelu były serwowane na ostatnim piętrze z widokiem na góry.


Mamy łóżko, mamy internet, mamy miejsce gdzie serwują dobre posiłki i piwo.
Teraz potrzebujemy transport...


Przy placu - boisku znajdujemy trzy wypożyczalnie skuterów. Maszyny są rozklekotane, z pourywanymi lusterkami i rozbitymi resorami. Wiadomo, że drogi w Sulawezi charakteryzują się "afrykańskim" standartem.
Właściciel jednej wypożyczalni - Markus - obiecuje nam nastepnego ranka najnowsze mopedy. Mamy nadzieje wjechać na nich na pobliskie szczyty.


Wieczorem łoję swój ulubiony Jamajski rum i wsłuchuję się w odgłosy deszczu bąbardującego dachy Wisma Monton.


Yin grasuje w kuchni i przyrządza sobie mie goreng podobny do padtaja.



No comments:

Post a Comment