Tuesday, March 19, 2013

Tamarilla juice i w drogę... na pogrzeb.

Na śniadanie w Rantepao były codzienie banany, jajka, tosty i sok z tamarilli.



Tamarilla już na zawsze będzie się nam kojarzyć z Tana Toraja.



W Rantepao skrzynka tych owoców była dwa razy tańsza niż ziemniaki w Tajlandii.


Z przewodnikiem Nico, którego Dzidziuś wyczarował z internetu umowiliśmy się na rajd po cmentarzach i ceremoniach pogrzebowych.
Nico skolei był dwa razy droższy niż inny przewodnik ps. " Chudy". W przeliczeniu na ziemniaki w Tajlandii, pewno kosztował nas pół tony. W końcu wynajeliśmy go na trzy dni z samochodem.



Nico miał dobrą gadkę-szmadkę i był zadowolony z siebie. Wysoka samoocena własnej osoby to część indonezyjskiej strategii marketingowej.
Nico nosił przewiązany w pasie czarny sarong, gdyż zdradził nam dzień wcześniej, że jego papa wyciągnął kopyta  i jest w żałobie.
- Ceremonia pogrzebowa ?
- Nie, nie. Jeszcze nie teraz - odparł - musimy zebrać kasę z rodziną.

"Zbieranie kasy na pogrzeb" - to główne zajecie ludzi w Tana Toraja.
Nieboszczycy są trzymani w chatach ( w jakiś sposób zabalsowani ) i gdy rodzina uzbiera kilka lub kilkanaście milionów rupii, to mogą się brać za właściwy pogrzeb. 

No comments:

Post a Comment