Friday, March 15, 2013

Menhiry lingamy na Sulawezi.

Piękna pogoda. Temperatura nie przekracza 30 stopni. Słońce kryje się sporadycznie za chmurami.
Jedziemy na skuterach na północ od Rantepao.


Białasi na motorach, to nie jest żadna sensacja w Toraja, ale można się pogapić.



Droga prawie pusta. Na naszej mapie zaznaczone są trzy miejsca z kamiennymi grobowcami z zamieszłych czasów.


W każdej mijanej wiosce stoi protestancki kościółek - dzieło holenderskich misjonarzy, którzy odnieśli tu większe sukcesy niż na Bali.


W wiosce Bori stoją kamienne menhiry lingamy. Wiele z nich pochodzi  z czasów neolitycznych.



Obok w wielkich głazach Toraja wydrążyli komory, gdzie wsuwane są trumny ze zmarłymi dostojnikami.


Pochówki w skałach są bardzo kosztowne i zmarli wywodzą się najczęściej z najwyższej kasty "złota".
Wejście do komory zabijane jest deskami, które wyglądają jak wyrafinowane okiennice.



Kury są symbolem dobrobytu i jak najbardziej należą się zmarłym, aby powodziło się im po " Drugiej Stronie ".


Trwa pora deszczowa i zbiór ryżu odbywa się w każdej wiosce.


Chłop bez stodoły "zaprawia" tuż przy drodze. Zajęty młócką zupełnie nas ignoruje.




Zostawiamy dolinę i wjeżdżamy na wzgórza, gdzie szczyty przekraczją wysokość 1,000 metrów.
Po drodze uzupełniamy paliwo w bakach.


Właściciel "CPN-u" nie rusza się. Wyciąga tylko dłoń po kasę.

No comments:

Post a Comment