Friday, February 12, 2010

Jak zamówić makaron w Tajlandii ?

Tajlandia jest czasami dziwna. Tutejsze zwyczaje rozbawiają mnie.


Ulica Silom w Bangkoku należy do najdroższych i snobistycznych. Jest tu dużo sklepów, fajnych restauracji, a nawet galeria i sklepy z diamentami po miliony baht.

Pomiędzy marmurowymi fasadami są wciśnięte wąskie budynki ( jak w Wietnamie ) mieszczące oryginalne chińskie gar kuchnie. Zawsze siedzi tu sporo ludzi, którzy nie mają ochoty na sushi lub steka.

Ale,ale... Gdzie jest menu ? No, właśnie, wisi na ścianie.

Wybór sześciu dań z makaronem plus popitka. Ceny między 3 lub 4 złote za danie.


Zamówienia składa się pisemnie.

O, już jest. Karteczka i długopis są firmowe.


Pierożki z mięsem wieprzowym. Kjo Mu Deng.


Makaron ze schabowym pokrojonym w plasterki. Baa Mii Mu Deng.
Pycha :)






17 comments:

  1. a może jakiś przepis? popróbujemy tego czego nie mozemy na miejscu :)
    pozdrawiam ciepło

    ReplyDelete
  2. Fajne takie zamowienia "na pismie" przynajmniej jest dowod rzeczowy w przypadku pomylki;))

    ReplyDelete
  3. czytam to zajadając się spaghetti z sosem pomidorowo-mocno-czosnkowym z bazylią ;DDD

    ReplyDelete
  4. Hmm, przy tej cenie zamawiać całe menu i dopiero wtedy wybrać. Resztę rozdać tym co jeszcze nie zamówili :)
    Jak poradzić sobie w takim przypadku bez znajomości języka? Gdyby chociaż były obrazki!

    ReplyDelete
  5. SMAKOSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁACZCIE SIĘ !!!

    @zielony kapelusz

    myśle, że te dania są banalnie proste.
    ich oryginalność polega na śmiałym eksperymentowaniu z przyprawami i łamaniu wszelkich zasad ( nasze eropejskie podniebienie jest stonowane )

    ReplyDelete
  6. @zadora

    dlatego turyści nie zaglądają w takie miejsca.

    Zawsze można zejść do kuchni i pokazać palcem, co się chce zjeść.
    Turysta na pewno zostanie bardzo dobrze obsłużony :)

    ReplyDelete
  7. @doro

    smacznego !!!

    wlasnie sie objadlem. Nie mam miejsca juz na deser.

    A te zdjecia sa ze srody. Dzisiaj byla ryba i owoce morza.

    ReplyDelete
  8. to chyba stan abstrakcyjnie niemożliwy dla mnie - nie mieć miejsca na deser, hahah!
    pozdrawiam

    ReplyDelete
  9. Nie dość, że bary tylko dla lokalesów to jeszcze wyłącznie piśmiennych :)

    ReplyDelete
  10. @Zadra
    U nas powszechnie wiadomo, że "klient w krawacie jest mniej awanturujący się", a tam tylko piśmienny może zamówić danie. Wniosek: poziom funkcjonalnej skolaryzacji w Tajlandii musi być wyższy niż w Polsce. Co kraj to obyczaj.

    Pamiętam w jakimś filmie rodem z pierwszej komuny była scena jak gość danie w restauracji. Był kapuśniak i bigos. Jak ktoś zamówił bigos, pani "restauratorka" durszlakiem wyciągała kapuśniaku kapustę.
    Dla mnie jedno jest pewne. Nie ma tam SANEPIDu a na pewno jest czyściej, taniej i smaczniej niż w naszych przybytkach. No i nie ma kas fiskalnych! :-)

    ReplyDelete
  11. Klient nasz pan! bedzie pan zadowolony...kurna, jak napisać makaron po Waszemu? a po angielsku mogę? po polsku raczej, nie, co?
    a można narysować makaron? :)))))

    ReplyDelete
  12. Jak mi się kiedyś znudzi to, co robię teraz to pojade do Hanoi i otworzę budkę z zupą Pho :)

    ReplyDelete
  13. @Daria

    Calkiem sensowny pomysl :-)
    ale dlaczego Hanoi ?

    Nie lepiej Sajgon ? A moze za goraco na poludniu Wietnamu ??

    ReplyDelete
  14. @Beata

    Jak sprzedaja tylko makaron , to po co go rysowac ?

    ReplyDelete
  15. @Andrzej

    Kasy fiskalne i sanepidy wykonczylyby cala Azje.

    Dobrze, ze nie ma ZUSu.

    Gdy obiad kosztuje 4 zlote, to kazdy pracujacy odklada sobie forse na starosc ;-)

    ReplyDelete
  16. Ogólnie to oczywiście, że Sajgon jest tysiąc razy lepszy, ale tam jest tyle fascynujących rzeczy, że pewnie nie byłabym w stanie skupić się na prowadzeniu budki. :) Poza tym - nie wiedzieć czemu - Pho kojarzy mi się z Hanoi.

    Tak przy okazji, nie napisał byś czegoś o tej eklektycznej religii i świątyni na obrzeżach Sajgonu? tej, która jest połączeniem wszystkich możliwych religii?

    Pozdrawiam,

    ReplyDelete