Tuesday, June 13, 2017

Pratunam w Bangkoku to dzielnica warta wizyty.

Mieszkałem w Bangkoku cztery lata.
Obecnie "wpadam" czasami do BKK. Lubię rozmach tajskiej metropolii i nie cierpię lepkiej, tropikalnej, niewidzialnej mgły, która jest mieszanką cząsteczek sadzy i SO2 galopującej na ulicach miasta w fantastycznym środowisku blisko 90-cio procentowej wilgotności w porze deszczowej.


Wiele centralnych ulic miasta z wielkimi mallami handlowymi ma zimne, przyjemne, przeszklone korytarze łączące poszczególne domy towarowe ze stacjami skytrain BTS. Robienie zakupów w takich warunkach jest przyjemnością. Ale można tamtędy przemieszczać się bez zaglądania na półki sklepowe.


Spędziłem dwa przyjemne dni w drodze z Bali do Chiang Mai. Jak zwykle dostrzegłem nowe wieżowce, nowe knajpy i sklepy. Na ulicach nie zauważyłem żadnych migrantów z Afryki i uciekinierów z rozszarpanej wojną Syrii. Nawet jak są takowi osobnicy, to muszą być w robocie. W Tajlandii nie ma sponsorowania obiboków i wielodzietnych rodzin.



Jak zwykle transport miejski przyprawia o ból głowy. Jego jedyną zaletą są niskie ceny. Warto doliczyć sobie zawsze awarynie pół godziny extra na pokonanie trasy z punktu A do B.


Na Ratchadamri bywam tylko przy okazji załatwiania różnych wiz. W tej okolicy mieści się ponad 30 różnych ambasad.



Sezon na durian w pełnym rozkwicie. Ceny niższe niż w Chiang Mai.










Zanim wsiadłem do samolotu na Don Muang zjadłem rybę z zielonym sosem. Cena 190 baht. Już nie ma tanich miejsc tudzież sklepu 7eleven na lotnisku. Pamiętam czasy kiedy na lotnisku serwowano dania po 40 baht w jadłodalni przy przejściu między domestic i international terminal.

Nie ma już nawet małej butelki wody za 20 baht ! Najtańsza jaką widziałem jest w MacDonaldzie i kosztuje 40 baht. Ceny na lotniskach w Bangkoku idą wraz z ogólnoświatowym trendem - wydoić pasażerów maksymalnie 🐄🐄💰💸💸.


No comments:

Post a Comment