Luang Prabang stał się w ostatnich latach przytulnym, wygodnym miasteczkiem na dłuższe posiedzenie. Jeśli planujecie zaszyć się w ustronne miejsce i pisać powieść, to Luang Prabang jest miejscem wartym rozważenia.
Jest tu sporo plusów w porównaniu do innych popularnych miejsc w tym zakątku świata.
Jest tu spokojniej niż w Chiang Mai, znacznie taniej, a rożnorodność jedzenia serwowanego w lokalnych knajpach pozwala na kilku tygodniowy rajd kulinarny.
Można tu spacerować uliczkami nad Mekongiem, wielki atut, który jest towarem reglamentowanym w Azji Płd Wsch, gdzie piesi są pogardzani, a chodniki buduje się tylko przy molach handlowych.
W Luang Prabang nie ma tyle kurzu i spalin unoszących się w powietrzu jak w Mandalay. Upały są tu bardziej znośne niż w środkowej Birmie.
Jeśli ktoś uwielbia morze, to Hoi An przebije Luang Prabang atrakcyjnością swojego położenia. Atutem tego miejsca będzie wówczas łagodność Laotańczyków, którzy są najbardziej zreklasowanym ludem w Indochinach.
Architektura kolonialna nie ustępuje tu znacznie Malezyjskiej Malacce, a przebija swoim stylem domy w Siem Reap.
Oczywiście Luang Prabang nie może się równać z moją ulubioną bazą w Ubud na Bali. Nie ma tu takiego barwnego życia kulturalnego, a do morza jest bardzo daleko. Jest tu bardzo cicho i spokojnie.
Kto spędził wiele lat w Azji, ten potrafi docenić ten walor.
Po pierwszych dniach w miasteczku przeniosłem się na drugi brzeg rzeki. Przechodziłem przez bambusowy mostek, skracając drogę do swojego guest hausu o 3 km !
Nie musiałem pokonywać starego mostu, ale po silnych opadach deszczowych jednej nocy przybierająca woda w Mekongu zabrała sezonowe przeprawy.
Jest tu sporo plusów w porównaniu do innych popularnych miejsc w tym zakątku świata.
Jest tu spokojniej niż w Chiang Mai, znacznie taniej, a rożnorodność jedzenia serwowanego w lokalnych knajpach pozwala na kilku tygodniowy rajd kulinarny.
Można tu spacerować uliczkami nad Mekongiem, wielki atut, który jest towarem reglamentowanym w Azji Płd Wsch, gdzie piesi są pogardzani, a chodniki buduje się tylko przy molach handlowych.
W Luang Prabang nie ma tyle kurzu i spalin unoszących się w powietrzu jak w Mandalay. Upały są tu bardziej znośne niż w środkowej Birmie.
Jeśli ktoś uwielbia morze, to Hoi An przebije Luang Prabang atrakcyjnością swojego położenia. Atutem tego miejsca będzie wówczas łagodność Laotańczyków, którzy są najbardziej zreklasowanym ludem w Indochinach.
Architektura kolonialna nie ustępuje tu znacznie Malezyjskiej Malacce, a przebija swoim stylem domy w Siem Reap.
Oczywiście Luang Prabang nie może się równać z moją ulubioną bazą w Ubud na Bali. Nie ma tu takiego barwnego życia kulturalnego, a do morza jest bardzo daleko. Jest tu bardzo cicho i spokojnie.
Kto spędził wiele lat w Azji, ten potrafi docenić ten walor.
Po pierwszych dniach w miasteczku przeniosłem się na drugi brzeg rzeki. Przechodziłem przez bambusowy mostek, skracając drogę do swojego guest hausu o 3 km !
Nie musiałem pokonywać starego mostu, ale po silnych opadach deszczowych jednej nocy przybierająca woda w Mekongu zabrała sezonowe przeprawy.
No comments:
Post a Comment