Po kilku dniach podróży na Północy Tajlandii i wypadzie do Laosu zajechaliśmy do Nan.
Tyję z prędkością kilograma na tydzień od powrotu do Tajlandii.
Już powoli nie wchodzę w nowe spodnie, które kupiłem w Indonezji, ale do rzeczy...

Wielkie króliki w Nan nie mają nic wspólnego z Wielkanocą. W styczniu zakończył się rok "Metalowego Królika" i ozdoby nie zostały jeszcze usunięte.
Obiecuję, że będę rozglądał się za "Wodnym Smokiem" w tym roku, który rozpoczął się 23 stycznia.

Odwiedziliśmy dwie świątynie. Yin nalepiła złote paski w ofierze.
Już od Chiang Mai ma ksywę : "Moher", gdyż puszcza pełno kasy w buddyjskich watach.
Zabraliśmy Dzidziusia i Renatę do naszej ulubionej stołówki w Nan. Dzisiuś fotografuje żarcie tajskie od kilku dni. Chyba po powrocie do Polski wyda książkę kucharską.





a czemuz to sie nie miescisz w spodnie po takim schabie i warzywach? toc to dieteczyczne jest:)
ReplyDeletewesolyj jajec!
po na schabie i warzywkach się nie kończy:)
DeleteMokrego Śmingusa !!!!!!!!!!!!