Thursday, November 8, 2012

Penang Hill. Malezja

Dwudniowy przystanek na wyspie Penang spędzałem głównie na stołowaniu się w hinduskich jadłodalniach.


W ramach aktywności ruchowej "zainwestowałem" 30 ringitów i wjechałem szwajcarską kolejką na Penang Hil ( 735 metrów n.p.m. ).



Z Penang Hill jest wspaniały widok na obie strony strony wyspy.



Bogobojni mieszkańcy wyspy nawet na szczycie góry pobudowali świątynie. Pofatygowałem się tylko do hinduskiego przybytku. Chyba te biryani w żołądku przyciągało mnie do Krishny i Durgi. Thirumurugan temple była barwna. Już miałem się zapytać, czy przy malowaniu używali Nippon Paint, czy innej farby. W pobliżu byli tylko muslimy i mogli być niewiarygodni, więc nie byłem tak dociekliwy.



Pogoda zrobiła się kiepskawa i George Town oraz 13 - kilometrowy most łączący Penang ze stałym lądem były słabo widoczne. Było cicho. Nikt nie skakał na lotni i żaden samolot nie podchodził do lądowania, choć nie było żadnych brzóz na zboczach.

Angole zainwestowali w szwajcarską kolejkę na początku XX wieku. Kolejka na Penang Hill kosztowała ich półtora bańki papierów zwanych dolarami Straits Settlements, które sobie drukowali w Singapurze.
Dwu - kilometrowy odcinek budowali 17 lat.

W tamtych czasach na wzgórzu mieszkała sama elyta z Eton. Oprócz dobrych widoków, nie musieli się pocić na górze. Temperatura nigdy nie przekraczała 27 stopni C, a częste deszcze przypominały ojczyznę.


Do dzisiaj wiele posiadłości jest w oryginalnym, dobrym stanie z obowiązkowymi żywopłotami.





Penang Hill przypomina trochę muzeum na świeżym powietrzu.
Nachodziłem się na wzgórzu i pod wieczór zjechałem na kolację.



6 comments:

  1. Zastanawiam się dla kogo zostawiono puste miejsce na tym "dolarku" ???
    No i tak jeść całymi dniami ?????
    A swoją drogą przez oststnie trzy tygodnie pobytu w Tajlandii jadłem nieprzytomnie i nic mi na wadze nie przybyło. Jakoś mi to żarcie bardzo pasuje. Żadnych wzdęć, bólu ani sensacji. W samolocie wbiłem zęby w ten syf i od razu żołądeczek zawył :(((

    ReplyDelete
    Replies
    1. @PHC

      Musimy roztawić leżaki na fajnej wyspie w mojej okolicy i przeprowadzić warsztaty leterackie:

      cyt "W samolocie wbiłem zęby w ten syf... Juz mi się zachciało do sracza, ale zrezygnowałem bo po drodze zawsze to samo... "

      Mam ubaw. Proszę o więcej tekstu.

      P.S.

      jutro lecę kupić wino, wieczorem robię degustacje z moim amerykańskim sąsiadem ( wiek 60+ ), który przetłumaczy mi nowomowę Obamy i opowie o życiu seksualnym ekspatów w Taj :)

      Delete
    2. puste miejsca były zawsze na znaki wodne

      Delete
    3. O nie nie, drogi Leo. Korona za unikalne i świetne gadki należy sie Tobie. Klika razy rozłączyły mi się wtyczki od komputera, kiedy wpadałem pod stół przy czytaniu tego bloga. To my prosimy o więcej hehe !
      Zachodzę w głowę gdzie w Twojej okolicy jest jakakolwiek wyspa, a co dopiero fajna ? Chyba że za okolicę uznamy promień 500 km (?) Na takie warsztaty piszę się na każdej wyspie :) Nie rozumiem histerii związanej z wyborami w Stanach. Nie lubie Obamy, chcę historii o zyciu seksualnym ekspatów - może być duzy skrót.
      A po winko za "Zelazny Most" mijając mój ulubiony kibel, gdzie się wchodzi boso bez uszczerbku dla skóry nóg :)))

      Delete
    4. Powiedzmy w promieniu 1000 km. Najfajniejsze wyspy są w Indonezji, ale tam jeszcze dalej. 2 - 3 przesiadki samolotowe.
      Dasz radę ?

      Wino było z Tesco i pochodziło z Australii.

      Delete
    5. Dam radę !!! Ostatevznie jestem P Hardcor hehe

      Delete