Friday, March 25, 2011

Hindustan Ambassador królem dróg w Kalkucie.

W Kalkucie poczułem się jakbym wypadł z maszyny czasu, a nie z samolotu. Już na lotnisku wydawało mi się, że "wehikuł czasu" wysadził mnie w połowie XX wieku.


Wszyscy, co piszą, że Indie będą największą potegą ekonomiczną w 2050 roku tworzą czysty "science fiction". Chyba nie chodzi o to, że miliard biedaków w Indiach będzie miał telefon komórkowy i dochód 5,000 dolarów rocznie na głowę ?

Żeby 14-milionowa Kalkuta wyglądała podobnie jak za czasów Brytyjskiego Imperium sto lat temu, dochód narodowy powinienem im rosnąc z prędkością 9% na miesiąc, a nie na rok !

Kierowca z wąsami zaprosił mnie do Ambassadora.

Lotnisko międzynarodowe w Kalkucie wygląda jak w stolicy Burundi, Bujumbura. Patrzysz w lewo ... pustka, patrzysz w prawo pustka. Kilku zagubionych pasażerów oraz snujący się pracownicy plus żołnierze z karabinami i wąsami. Żadnego ATM. O zapomnijcie o pobieraniu kasy z bankomatu.Tutaj potrzebna jest gotówka. Najlepiej dolary, za które dostanie się rupie w jedynym kantorze.


Do centrum miasta dostaniecie się samochodem Ambassadorem. Może to być biały, prywatny Ambassador lub oficjalna taksówka - żółty Ambassador.

Zderzak z blachy i okratowane światła króla dróg.

Ambassador produkowany nieprzerwanie pod Kalkutą od 1948 roku jest esesją miasta, a może i całym Indii. Jest to brytyjska konstrukcja przedwojenna, na której opierała się produkcja Morrisa Oxforda.
Jest to niezwykle malowniczy i piękny samochód. Iście muzealne cacko na chodzie.


Za chwilę wciśniemy się w szczelinę między tramwajem, a autobusem.


Korzystałem z każdej okazji, aby wsiąść do taksówki Ambassador i poczuć ścisk w żołądku przy raptownym hamowaniu taksówkarza co 50 metrów. Reguły ruchu drogowego są tu proste. Kto ma refleks i szybko wciska się w dziurę między tramwajem , a innym pojazdem ma rację. Ambassador jest idealny do takiej jazdy. Zderzaki ma z blachy, a klamki wystają na 2 cale i mogą porysować lakier nowych limuzyn. Kto będzie ściagał się i konkurował z Ambassadorem ? Tylko kierowca innego Ambassadora.
Choć samochód wygląda na duży, i kierowca ma wajchę do wrzucania biegów jak w ciężarówce, to pasażer jak ja, będzie miał podkurczone nogi i siedział zgarbiony, albo walił głową w sufit samochodu przed każdym skrzyżowaniem.
Nie wiem jak Roger Moore mieścił się w takim oryginalnym brytyjskim Ambassadorze w serialu Święty ? Dobrze, że te telewizyjne pościgi kręcili w studio, a nie w Kalkucie.


6 comments:

  1. Zajebisty ten Ambasador. Chciałbym mieć takie cudo (o ile można wyposażyć to to w klimę :-))).

    ReplyDelete
  2. Taak ! Kilka gadzetow w srodku plus wygodne siedzenia i mozna "szpanowac" takim wozem !

    ReplyDelete
  3. Wolnego Tribu! Ja też mam "zderzak z blachy" w swoim bolidzie ;-) Wróciłeś nazad?

    ReplyDelete
  4. Będziesz przerabiał bolid na taksówkę ?

    Jestem trochę zawiedziony: zawód "zaklinacza węża" jest na wymarciu. Pozostają te żółte taksówki i śmieci w Indiach :)

    ReplyDelete
  5. Wszystko schodzi na psy – tutaj zderzaki z plastiku, tam te węże… :-)

    Inna sprawa, że Ty stawiasz poprzeczkę bardzo wysoko, ja bym zobaczył "świętą krowę" i od razu odlot ;-)

    ReplyDelete
  6. Tata kupi FSO na Żeraniu i będą produkować Polonesy Hindustan w metalu i skórze z węża !

    ReplyDelete