Monday, February 6, 2012

Obiad wieśniaka.


W sobotę bujałem się w fotelu czytając „ Shantaram”.

W niedzielę dałem sobie w kość. Po porannej kawie poszedłem uzdatniać ziemię pod przyszły ogródek. Wybrałem sobie kawałek ziemi między mangowcami i uzbrojony w motykę usuwałem stare korzenie i zielsko aż do pojawienia się pierwszych pęcherzy na dłoniach. ( czas na rękawiczki )


Moje prawe ramie usztywnione na temblaku do grudnia, nie jest jeszcze sprawne i praca fizyczna jest błogosławieństwem dla mięśni.

Jednak liany owijające większość drzew były jeszcze poza moim zasięgiem. Wspinaczkę między konarami z elektryczną piłą zostawiam sobie na później.



Było już południe kiedy zgłodniałem porządnie.



Na obiad zjadłem ryż kleisty uwielbiany przez tajskich wieśniaków tzw. sticky rice. Do tego krewtki z jajkiem i papryką oraz kawałek ryby w pikantnym sosie.

Na deser słodziutki tamaryndy. Wyjątkowo smaczne, tylko z lekka nutą kwaskowatości. ( będę sadził nowe drzewa w maju )


Wszystko popiłem wodą i poszedłem do domu babci Chandi wziąć prysznic.

6 comments:

  1. Czesto kupuje paste tamaryndowa, a teraz bede szukac owocu w takiej oryginalnej nieprzetworzonej postaci. Ciekawa jestem czy gdzies dostane;)

    ReplyDelete
  2. @Stardust

    Jak nie dostaniesz, daj cynk, to wyśle Tobie pod choinkę :)

    ReplyDelete
  3. A ja pierwszy raz widze cos takiego jak tamaryndy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. @Cleo

      pierwszy raz widziałem tamaryndy w Tanzanii. Mieszkańcy wybrzeża gotowali je jako dodatek do potraw.

      W Tajlandii produkują z tamaryndów wyborne słodycze.

      Delete
  4. ...ja jako "turbo fan" Tandoori z owocami tamaryndowca jestem zaznajomiony, niestety w polandzie owoców raczej nie uświadczysz.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie wiem, czy jak przyjedziesz będą jeszcze na drzewach ?
      Właśnie jest sezon na nie. Świeże smakują wybornie.

      W dużej ilości działają przeczyszczająco, hehe...

      Delete