Tuesday, December 30, 2014

Długi dzień w Bangkoku

Na trasie Chiang Mai - Bangkok linie lotnicze Nok Air biją na głowę AirAsię.

W cenie biletu jest ujęty bagaż 15 kg, małe śniadanko i najważniejsze: wysokim farangom dają siedzenia przy drzwiach awaryjnych ! Komfort dla nóg Faranga.

W AirAsia trzeba płacić dodatkowo za takie miejsca.



Siedzę już w samolocie Nok Air i napieram rano do Bangkoku.

Po godzinie lotu wita mnie parny, duszny Bangkok !!  ( Jak ja wyrobiłem mieszkając w stolicy Tajlandii przez kilka lat ? Ta kwestia pozostaje dla mnie zagadką do dziś ).

Na lotnisku Don Muang czekają już taksówkarze, którzy zawiozą mnie chętnie za 500 baht do centrum miasta.
Nie, nie, nie - cwaniaku włączaj taksometr !!

 Jedziemy hajwejem i po 45 minutach jestem w Chillax Resort przy ulicy Phra Sumen. Za kurs płacę 300 baht.

Hardcore czeka już w hotelu.



Chillax Resort jest położony blisko Chao Phraya, skąd na przystani Phra Athit płyniemy łodzią do China Town. Szybciej niż taksówką.


Na Charoen Krung odwiedzam znajomego Pakistańczyka, u którego zaopatruje się czasami w kamienie szlachetne i pół-szlachetne.


Rozglądamy się za lunchem na Yaowarat. Centrum China Town  jest napakowane ludźmi.




Jedzenie jest mnóstwo . Może świeżutkie kraby ?
Oj, nie. Coś bardziej prozaicznego.



Mięciutka wieprzowina rozpływająca się w ustach na ryżu i małe piwo - to idealny lunch.


Opuszczamy China Town i dalej na Silom.



Czas na kawę i ciasteczko.
W Starbaku setki ludzi, więc wchodzimy do koreańskiej konkurencji : Tom N Toms Coffee.
Właściwa decyzja !

Smacznie, miło i dużo przestrzeni życiowej.



Zestaw za 135 baht i miekkie fotele + widok na Silom z drugiego piętra.



Zapada wieczór. Powrót zajmuje sporo czasu. W końcu Bangkok jest 3 razy większy niż Warszafka.
Codziennie przybywa w Bangkoku ponad 1500 nowych samochodów !!
Wracamy rzeką.


Stołujemy się w Wunderbar. Paper steak jest średni. Nie powala mnie na nogi.


Dochodzi 22 godz.



Hardcore ma ochotę na owocowego szejka.
Jaki problem ? To jest Bangkok.
Pięć bloków od naszego hotelu odkrywamy zakład krawiecki, który serwuje również szejki !!!



Właścicielka za ladą miksuje owoce.




W hotelu czeka jeszcze kapiel w jacuzzi. ostatni punkt programu.


Idziemy kimać. Jutro czeka nas ciężki dzień.


No comments:

Post a Comment