Saturday, March 31, 2012

Podróże po Północnej Tajlandii.


Po kilku dniach podróży na Północy Tajlandii i wypadzie do Laosu zajechaliśmy do Nan.
Tyję z prędkością kilograma na tydzień od powrotu do Tajlandii.
Już powoli nie wchodzę w nowe spodnie, które kupiłem w Indonezji, ale do rzeczy...


Wielkie króliki w Nan nie mają nic wspólnego z Wielkanocą. W styczniu zakończył się rok "Metalowego Królika" i ozdoby nie zostały jeszcze usunięte.
Obiecuję, że będę rozglądał się za "Wodnym Smokiem" w tym roku, który rozpoczął się 23 stycznia.

Odwiedziliśmy dwie świątynie. Yin nalepiła złote paski w ofierze.
Już od Chiang Mai ma ksywę : "Moher", gdyż puszcza pełno kasy w buddyjskich watach.

Zabraliśmy Dzidziusia i Renatę do naszej ulubionej stołówki w Nan. Dzisiuś fotografuje żarcie tajskie od kilku dni. Chyba po powrocie do Polski wyda książkę kucharską.

Mój schabowy z warzywami za 6 złotych znalazł się wysoko na liście tajskich dań.

Między 14, a 17 godziną jest zakaz sprzedaży alkoholu w Tajlandii, ale w Nan nie ma z tym problemu. Na rogatkach miasteczka, w knajpie otoczonej szuwarami serwują lodowate piwko.

Dzidziuś i jego 3 aparaty fotograficzne budzą wszędzie zainteresowanie.

Dzisiaj wieczorem był mały festyn ludowy i kobity chodziły w ludowych strojach. Wzory szali były identyczne jak w prowincji Szan w Birmie.
To się nazywa przenikanie kultur.

Zapadła noc. Na targu i w Tesco kupiliśmy żarcie na kolejne dwa dni. Jutro jedziemy na wieś.

Thursday, March 29, 2012

Jak sushi w Tajlandii, to do Pai.

Te sushi zapamiętam długo.


Jeżdzenia po górskich rejonach w Północnej Tajlandii to frajda w gorącej porze.
Może widoczność nie jest najlepsza, ale ucieczka od prawie 40-stopniowych upałów panujących w dolinach to dobry pomysł.

A jedzenie w Połnocnej Tajlandii może być również pasjonujące jak w Bangkoku.
Już dwa miesiące temu przeprosiłem się z tajską kuchnią. Po półrocznej indonezyjskiej diecie, wszystko co można wszamać w Tajlandii smakuje mi podwójnie.



W miasteczku Pai, leżącym na zachód od Chiang Mai można dobrze zjeść. Jest tam kilka dobrych knajp ze zdolnymi kucharzami.

Zaczęło się niewinnie. Idąc na kolacje, znalazłem małe stoisko z sushi.

Nałożyłem sobie na tackę 4 sushi z nigiri z łososiem i futomaki.



Tak mlaskałem i zachwycałem się wybornym smakiem sushi przed kolacją, że po wieczerzy wróciłem z całą bandą na stoisko.

Dzidziuś z Renatą zastanawiali się jeszcze co wybrać.





Jeśli chodzi o cenę, to była kompletnie dewastująca.
Sushi kosztowało 5 i 10 baht.

Wednesday, March 14, 2012

Tajski komunizm w mało miasteczkowej formie.


Miasteczko Nan ma około 30 tysięcy mieszkańców i leży na "dalekiej" północy Tajlandii.
Nie ma tu przemysłu, nie ma turystyki, nie ma rolnictwa. Kompletne zadupie. Wbrew pozorom są w miasteczku pieniądze, a ludziom żyje się dostatnio.

Nawet nauczyciele w szkołach podstawowych mieszkają sobie w domkach i jeżdżą do pracy nowymi Toyotami. Nie mają wyboru, bo w miasteczku nie ma komunikacji miejskiej i taksówek.



No właśnie, cały dobrobyt w Nan pochodzi z Bangkoku. Budżetówka jest tu siłą samą w sobie. Urzędnicy miejscy, prowincjonalni, nauczyciele różnego szczebla, lekarze i pielęgarki w miejscowych szpitalach, policjanci, zawodowi żółnierze w koszarach, cała ta armia ludzi czeka co miesiąc na przekazy pieniężne ze stolicy.

Tylko miejscowi mnisi w licznych świątyniach nie mają kasy z Bangkoku, zbierają forsę do misy od "budżetowych" rodzin.

Lokalsi, czyli Laotańscy Tajowie i Chińscy Tajowie prowadzą handel, knajpy i pracują w filiach banków z Bangkoku.


Jak ktoś pragnie zobaczyć komunizm tajski w czystej formie XXI wieku powinien przyjechać do Nan.
Miasteczko jest schludne, ma dobre drogi i ulice bez dziur i kolein. Lotnisko znajduje się 10 minut drogi od centrum !!!

Najbogatsze rodziny w Nan to oczywiście politycy w drugim, trzecim pokoleniu zasiadający w parlamencie w Bangkoku. Największym prywatnym pracodawcą jest Tesco.

Jeszcze się zachwycam, że wszystko mam pod ręką. Tygodniowo oszczędzam 12 - 15 godzin na dojazdy gdziekolwiek.

Na pocztę jadę 6 minut !! W Bangkoku miałem pół godziny w ulicznych korkach
do najbliższego urzędu pocztowego. Do Tesco mam 3 minuty. Na targ ze świeżą żywnością mam 5 minut.

Wycieczka za miasto zajmuje mi 10 minut, haha...

Ostatnio odwiedziłem Wat Phrathat Khao Noi położony na najwyższej górze z zachodniej strony.
Widok na cała dolinę Nan był widowiskowy. Na stromą górę wjechałem w kilka minut mijając ulicę z tekowymi domami i las.

Pola za miasteczkiem w stronę Chiang Mai pokrywa dojrzewająca właśnie soja.

Thursday, March 8, 2012

Dzień Buddy i żaba na obiad.


W tajskim kalendarzu religijnym roi się od tzw. "Buddha days". Dni te wolne od pracy są spadkiem z zamierzchłych czasów, gdy ludzie liczyli upływ czasu według księżycowego kalendarza.

Wiele takich dni jest oficjalnym dniem świątecznym w Tajlandii. Na przykład w Indonezji panuje "młodsza" religia bez dni Buddy, ale do dzisiaj każdy Balijczyk obudzony w środku nocy powie tobie, kiedy jest najbliższa pełnia księżyca. Balijczycy wyssali kalendarz religijny wraz z mlekiem matki.


Wczorajszy Dzień Buddy nie zaskoczył mnie, gdyż posiadam w tym roku ścienny, tajski kalendarz z fazami księżyca. Tym razem wiedziałem, że jest święto w Tajlandii i wszystkie urzędy są pozamykane, a religijni Tajowie napierają do swoich watów.

Po południu spotkalismy się ze znajomymi z Phrea w restauracji nad rzeką.

Potem zrobiłem joy ride na motorze do naszej wioski. Na jednym wiejskim targu dostaliśmy świeże, tłuste żaby.


Dzisiejsza potrawka z żaby z warzywami była wyśmienita. Żaby olbrzymy miały sporo mięsa, które smakowało jak krokodyl w restauracji "Carnivore" w Nairobi.

Monday, March 5, 2012

Tajlandia : pierwszy etap Nan - Mae Charim

Pierwszy etap : 37 km


View Larger Map

Drugi etap z Nan do granicy z Laosem Chaloem Phra Kiat - 144 km




View Larger Map


Nan - Chiang Mai 386 km



View Larger Map

Saturday, March 3, 2012

How I lived in Nagaland.


A trip to Indian part of Nagaland.



I arrived Khonoma village in a taxi van.

I found a cosy accomodation run by one grandma.

Grandma cooked for me rice, vagetables and meat.



The rice came from the village and was organic as well as beans and pumpkin. Delicious simple food.


I slept on the first floor in a spacious room with hardwood floor and a balcony.

The day began with coffee.


The magnificent view from my balcony encouraged to explore the next villages hidden behind the hills with rice terraces.

Balinese red gold door in Ubud.

Balinese doors are famous for its rich ornamentation.
Religion is the main motivation in creating forms of doors in Bali.



Balinese doors have no individual character, such as on the island of Zanzibar.

The entrance to the center of the temple is an important element. Praise to the Gods and spirits of ancestors who are in the middle of the Pura manifests itself in an elegant design and finishing of the gate.


The reliefs are inspired by religious mythologies.

Balinese have discovered the word "art" through the western artists who settled the island in 1930's.

But the art doesn't play any role in the life of the simple persons.
They decorate their temples, spending the last money. The end result is stunning.


Samuan Tiga temple on the outskirts of the town of Ubud.

Thursday, March 1, 2012

Czekając na Muncha.


Dom aukcyjny Sotheby's może zaliczyć rok 2011 do bardzo udanych.
Dzięki nowym klientom w Chinach oraz pełnej globalizacji aukcji poprzez internet ponad 250-letnia firma
sprzedała dzieła sztuki za kwote ponad 831 milionów dolarów. Sotheby wygenerował zysk w wysokości 171 milionów dolarów.


Rok 2012 zapowiada się również fascynująco. Sama sprzedaż "Krzyku" Edwarda Muncha, wersji z 1895 roku ( "Krzyk" z 1893 nie jest na sprzedaż ) może złamać barierę 100 milionów dolarów. Wszystko zależy od ilości graczy, którzy ruszą do boju 2 maja podczas sesji wieczornej działu Współczesnej Sztuki.
Właścicielem obrazu jest Petter Olsen z Norwegii. ( norweski fiskus obłowi się )