Mieszkając w tropikalnym kraju można spodziewać się nieproszonych gości. O czarnych lub czerwonych mrówkach, stonogach, czy pająkach nie będę wspominał. Goszczą u mnie bez przerwy. Ludzie cierpiący na arachnofobie mogliby mieć ciężkie przeżycia pod moim dachem.
Większe zwierzęta tracą czasami zdrowy rozsądek i pchają się w nieodpowiednie miejsca. ( Greenpeace sciąga je wówczas z plaży ) Czasami zwierzęta nachodzą myśli samobójcze i wskakują na plecy jak ten nietoperz na zdjęciu, którego przyniosłem do domu niosąc go nieświadomie na barana.
W kuchni w porze deszczowej spotykam żaby, które skaczą z uporem maniaka i obijają się od ścian. Wynoszę je do doniczek przed domem.
*****
Najgorze są jednak węże. Spotkania z nimi są niebezpieczne. Sorry, ale nie ma wówczas czasu na robienie zdjęć...trzeba działać szybko ! Mieszkam w pobliżu nowego lotniska w Bangkoku. Cały ten teren przed 30 latami był podmokłym bagniskiem. Mieszkali tu kiedyś tylko Muzułmanie przybyli 150 lat temu z Kambodży i gady różnej maści. Do dzisiaj trafia się kobra, którą trzeba szybko zabić zanim wpełznie do jakieś dziury w ogrodzie. Ostatniego okularnika półmetrowej długości pozbawiłem życia w grudniu. Zaalarmował mnie kot, który próbował „powalczyć’ z wężem, ale uciekł po kilku chwilach.
Z kolei w Ubud na Bali gdzie pomieszkuje tygodniami, mieszka wielki centkowany gekko tokaj. Gdy mnie zobaczy, chowa się za lustro w łazience. No, ale on jest bardziej lokatorem, a nie gościem.